Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W 1959 r. do Chocza dotarł prąd. Zaczynał się „wiek elektryczności”. Okrągłą rocznicę tego wydarzenia mieszkańcy uczcili w poniedziałek

Damian Cieślak
W 1959 r. do Chocza dotarł prąd. 19 sierpnia nastąpiło oddanie linii elektryfikacyjnej. Lampy naftowe można było odłożyć na bok, zaczynał się „wiek elektryczności”. Okrągłą rocznicę tego wydarzenia mieszkańcy gminy uczcili w poniedziałkowy wieczór.

Zgasły uliczne lampy, do ręki znów trzeba było wziąć te naftowe. Mieszkańcy szli ulicami Chocza, aż dotarli do miejsca, w którym przed 60 laty stanął jeden z trzech drewnianych transformatorów. To właśnie tutaj 19 sierpnia 1959 r. na ulicy Zapłocie najstarszy strażak-druh Aleksander Jaruszewski, liczący wówczas 84 lata, rozbił lampę naftową o słup transformatora. - Tym gestem pożegnał wiek lampy naftowej, a mieszkańcy weszli w „wiek elektryczności”. Dokonał się na terenie Chocza skok cywilizacyjny, by mieszkańcy mogli już korzystać z osiągnięć technicznych, takich jak: radio, telewizor, a nieco później z pralki czy odkurzacza. Pojawiły się radioodbiorniki Tatra i Pionier - opowiada Zdzisława Flisińska, emerytowana nauczycielka historii.

Pociągnięcie linii elektrycznej w Choczu nie zlikwidowało konieczności sięgania po lampy naftowe. Prąd był często wyłączany. Z powodu awarii lub ze względów oszczędnościowych. Wówczas świece i lampy wracały do łask.

Koszty pokryli mieszkańcy
- Prace elektryfikacyjne rozpoczęły się w Brudzewku. Na krótko przed świętem Zielonych Świątek, w czerwcu 1959 r. mieszkańcy tej wioski mieli w domach i obejściach gospodarczych prąd. Zaraz potem zelektryfikowano Kuźnię, Piłę, Stary Olesiec, Chocz i Kwileń. W pozostałych miejscowościach linie energetyczne pociągnięto później. Do Niniewa prąd dotarł w 1961 r., do Józefowa trzy lata później, do Nowolipska wczesną wiosną 1968 r. W tym samym roku ukończono elektryfikację Nowego Oleśca. Nie mam wiadomości dotyczących Starej i Nowej Kaźmierki - opowiada Zdzisława Flisińska.

W Choczu, jak już wspominaliśmy wcześniej, jeden transformator stanął przy ulicy Zapłocie, kolejne na Placu 1 Maja oraz przy skrzyżowaniu ulic Zagórowskiej i Wieczorka (dziś Taczanowskiego). One przewodziły wysokie napięcie. Celem oświetlenia ulic założono niskie napięcie. Pozostali z brygady pracowali przy doprowadzeniu prądu do mieszkań, do budynków użyteczności publicznej i sakralnej. - Każde mieszkanie wyposażono w jedno gniazdko i jeden punkt świetlny z blaszanym kloszem w kolorze niebieskim lub zielonym. Za założenie dodatkowego punktu świetlnego należało zapłacić. Przewody elektryczne poprowadzono po ścianach - kontynuuje opowieść pasjonatka lokalnej historii.

Co ciekawe koszty zelektryfikowania ponieśli mieszkańcy. Średnio wyniósł on 2800 zł, opłaty zostały rozłożone na raty. - Dodatkowo mieszkańcy Chocza wzięli na swoje barki utrzymanie zespołu liczącego blisko 50 osób, mimo że stołowali się w miejscowej gospodzie (róg Kościuszki i Łukasińskiego) - podkreśla Zdzisława Flisińska.

Wyjechali i wrócili
W 1959 r. w gminie pojawiły się 4 brygady Poznańskiego Przedsiębiorstwa Elektryfikacji Rolnictwa. Dwie z nich pracowały w Choczu. Brygady elektryków i monterów wyjechały po skończonej pracy w inne miejsca robót. Jednakże trzech z nich powróciło do Chocza, bowiem tu znaleźli swoje życiowe partnerki. To już nieżyjący Alojzy Nowakowski, były mieszkaniec Ostrowa Wlkp., Alojzy Paś, który mieszka w Pleszewie i Konrad Dogoda nadal mieszkający w Choczu. Ten ostatni był obecny na poniedziałkowej uroczystości, którą zakończył wieczór wspomnień w sali Gminnego Ośrodka Kultury.

Bez prądu więcej nas się rodziło
- Ja uczyłem się przy lampie naftowej. Nafta była wtedy w każdym sklepie wiejskim. Na choinkach zamiast lampek znanych dzisiaj, były żabki, w które mocowano standardowe świeczki - opowiada radny Jan Woldański. - Radio było na baterie i to nie w każdym domu. Całe rodziny schodziły się i słuchały. Wyszukiwaliśmy Radia Wolna Europa, bo tam podawano trochę inne informacje niż w naszych ówczesnych mediach - dodaje.

- Gdy zaczęły się prace elektryfikacyjne do Chocza przyjechał dźwig. Chyba cała miejscowość przybiegła go zobaczyć. Pracowały dwie brygady: pierwszą nazywano "druciki", drugą "kabelki". Pamiętam, że jak ten prąd już był, to z siostrą urządzaliśmy sobie wyścigi do domu. Zwycięzca w nagrodę zawsze włączał światło - opowiada Tadeusz Sobczak. - 60 lat minęło. Dziś bez energii elektrycznej nie wyobrażamy sobie życia. Bardzo odczuwamy każdą przerwę w dostawach prądu. Elektryfikacja napędziła rozwój naszych miejscowości. Dała możliwość zakupu nowych urządzeń, budowy maszyn. Przyszło radio, przyszła telewizja - opowiada Marian Wielgosik. Gospodarz gminy dostrzega również minusy, które przyniósł ze sobą skok cywilizacyjny. - Jakieś niedostatki zawsze można znaleźć. Nie ma co ukrywać, jak nie było prądu, więcej nas się rodziło - śmieje się burmistrz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pleszew.naszemiasto.pl Nasze Miasto