Specjalna konferencja o wydarzeniach w Sejmie

Poseł Joanna Lichocka przedstawiła mediom notatkę szefowej Kancelarii Sejmu w sprawie piątkowych wydarzeń. Agnieszka Kaczmarska wyjaśnia w niej, że to w związku z uniemożliwianiem przez posłów klubów opozycyjnych pracy Sejmu marszałek Marek Kuchciński podjął decyzję o przeniesieniu obrad do Sali Kolumnowej. Pisze, że wszyscy posłowie zostali poinformowani SMS-em o godzinie i miejscu wznowienia obrad. I że lista obecności nie stanowi podstawy stwierdzania kworum na posiedzeniu Sejmu. Lista obecności stanowi jedynie podstawę stwierdzenia regulaminowego obowiązku posła uczestniczenia w posiedzeniu Sejmu. Szefowa Kancelarii Sejmu zapewnia w przedstawionej przez Joannę Lichocką notatce, że wyniki wszystkich głosowań ogłaszane przez marszałka Sejmu jednoznacznie świadczyły o tym, że głosowania przeprowadzane były przy zachowaniu konstytucyjnego kworum. Posłanka podkreślała, że to opozycja popełniła przestępstwo, że zachowuje się w Sejmie jak Samoobrona. Podobne tezy wygłosiła w sobotnim telewizyjnym orędziu premier Beata Szydło

Joanna Lichocka na podstawie dokumentu podkreślała, że nie ma żadnych podstaw prawnych do reasumpcji głosowania, czego właśnie domaga się opozycja. Winą za obecną sytuację w kraju, Prawo i Sprawiedliwość obarcza opozycję. - Mamy do czynienia z próbą obalenia demokratycznego rządu. Opozycja chce iść na skróty - tłumaczyła posłanka PiS.

Joanna Lichocka dodała również, że z całą pewnością wobec posłów opozycji zostaną wyciągnięte konsekwencje, które zostały przewidziane w Regulaminie Sejmu. Chodzi tutaj o kary finansowe, naganę bądź upomnienie. - O tym jednak będzie decydować Komisja Regulaminowa. Nie można pozwolić na rokosz i na anarchizowanie parlamentu. W związku z tym konsekwencje będą musiały zapaść - zaznaczyła.

Posłanka Prawa i Sprawiedliwości odniosła się również do próby ograniczenia działalności mediów w czasie prac parlamentu. Lichocka podkreślała, że propozycje Kancelarii Sejmu i marszałka Kuchcińskiego zmierzały do uporządkowani pracy dziennikarzy w sejmie. - Trzeba pamiętać o tym, że polski parlament jest chyba najbardziej wolnościowym w Europie. Tyle swobody ile mieli dziennikarze nie było nigdzie na świecie. Dziennikarz mógł zaczepić idącą na głosowanie panią premier i zapytać ja o to czy lubi koty albo psy. Trudno w takich przypadkach zadbać o poziom relacji, które powinny dotyczyć spraw poważnych. Bardzo często Sejm jest pokazywany jako miejsce, gdzie je się sałatki, gdzie zdejmuje się buty podczas głosowania, albo leży się pijanym na korytarzu hotelowym. Zamiast takich obrazów powinniśmy rozmawiać o pracach w Sejmie - tłumaczyła na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.

Według posłanki Lichockiej próba uporządkowania pracy dziennikarzy miała na celu zapanowanie nad chaosem i "wolną amerykanką". - Byłam dziennikarzem i wiem, że to się dziennikarzom nie może podobać, bo jest to ograniczenie ich pracy - zaznaczyła i dodała, że ich praca nie powinna być reglamentowana, ale powinna wiązać się z prestiżem. - Mam nadzieję, że dojdzie do porozumienia i Kancelaria Sejmu wycofa się z pomysłu, aby dziennikarze nie mogli rejestrować obrazu na żywo z posiedzenia Sejmu. Jest to niepotrzebne ograniczenie wolności. Zaproponowane rozwiązania zmierzały zbyt daleko - podsumowała.