Gdyby powstało Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego pieniądze z subwencji oświatowej szłyby na rozwój oświaty w powiecie, a tak będzie ,,trwanie’’. Ale to Rada Powiatu w głosowaniu wzięła odpowiedzialność za wszystko, co się w oświacie wydarzy – mówi wicestarosta Dorota Czaplicka.
W sytuacji, kiedy upadł pomysł fuzji szkół, ,,liczy na mądrość dyrektorów szkół’’. Muszą przedstawić takie rozwiązania, żeby zmieścić się w budżecie. Tymczasem powiat nie otrzymuje znaczonych pieniędzy na poszczególne placówki, tylko subwencję oświatową na jednego ucznia. Trzeba pieniądze dzielić tak, żeby na wszystko wystarczyło.
Sławomir Sobczyk – naczelnik wydziału oświaty w starostwie pleszewskim tłumaczy, że gdyby każda szkoła żyła ze ,,swojej subwencji’’, szanse utrzymania miałby tylko Zespół Szkół Usługowo - Gospodarczych, bo ma niekosztowną bazę, wykorzystywaną siedem dni w tygodniu, księgową zatrudnia jedną i to na pół etatu, ma skromną administrację i obsługę, praktyki uczniowskie odbywają się poza szkołą – tłumaczy naczelnik.
Sobczyk podkreśla, że oświata funkcjonuje tak, że mimo iż każda placówka jest rozliczana oddzielnie, ,,jedni żyją z drugich’’. Nawet jak któryś dyrektor prowadzi szkołę oszczędnie i tak więcej pieniędzy nie dostanie, bo musi je dostać inny, który ma np. droższe kształcenie. Podczas gdy liczba uczniów wciąż spada, liczba pracowników administracji i obsługi pozostaje w placówkach prawie na tym samym poziomie, co sprawia, że ponad 80 procent wszystkich wydatków oświatowych stanowią wynagrodzenia i pochodne.
Potwierdza to ,,Gazecie Pleszewskiej’’ skarbnik Mariusz Gramala. – Na tym nie można oszczędzać, dlatego będzie oszczędzanie na wydatkach rzeczowych m.in. pomocach dydaktycznych, książkach... – zapowiada skarbnik.Także on podkreśla, że subwencja na ZSU-G jest tak wysoka, że można nadwyżki przenosić na inne szkoły.Bardzo drogie – jego zdaniem– jest kształcenie w Zespole Szkół Przyrodniczo - Politechnicznych.
– Dużo etatów administracji i obsługi, wysokie koszty utrzymania obiektów, przesyłu energii elektrycznej na tzw. poligon, gdzie odbywają się zajęcia z praktycznej nauki zawodu – wylicza skarbnik. – A gdyby zwrócić szkole 140 ha ziemi, które poprzedni dyrektor oddał podobno powiatowi, czy wte-dy szkoła byłaby mniej kosztowna? – Nie, nawet pieniądze z dzierżawy nie spowodowałyby bilansu – mówi Gramala. Dodaje, że kształcenie w szkołach rolniczych zawsze było kosztowne.
Skarbnik podkreśla, że jeszcze trzy lata temu dochody z subwencji oświatowej były wystarczające, teraz jest problem i to duży. A dokładać za bardzo nie ma z czego. Na minimalne chociażby podwyżki płac czeka cała rzesza urzędników średniego szczebla. Zarówno Sobczyk jak i Gramala mówią, że teraz wszystko w rękach dyrektorów, którzy muszą gospodarować szczupłym budżetem i przez cały czas szukać oszczędności, bo na nagły przyrost liczby uczniów nie ma raczej widoków.
– Trudno wyrokować, co się stanie z naszymi szkołami, przy wciąż malejącej liczbie uczniów. Myślę, że będzie bardzo trudno, chociaż słowo ,,krach’’ jest trochę zbyt mocne – mówi skarbnik.
Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?