Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zdobył tytuł mistrza Polski, był w składzie reprezentacji na Tour de Pologne. Teraz chce dzielić się swoimi doświadczeniami z młodzieżą

Redakcja
Po kilku latach spędzonych w słonecznej Toskanii Gracjan Szeląg wrócił do rodzinnej Dobrzycy. Mistrz Polski juniorów w kolarstwie szosowym zakończył przygodę z poważnym ściganiem. Teraz swoimi doświadczeniami chce się dzielić z młodymi pasjonatami jazdy na dwóch kółkach.

W ubiegłym roku ruszył z projektem szkółki kolarskiej w Lutyni, w tym pod opiekę wziął młodzież z Dobrzycy. Przedsięwzięcie wspiera zarówno samorząd gminny, jak i powiatowy. - Żebyśmy mogli się rozwijać potrzebujemy sponsorów - mówi Gracjan Szeląg. W rozmowie z „Gazetą Pleszewską” 23-latek opowiada o włoskiej przygodzie, radykalnym zmianie trybu życia i planach na przyszłość.

Łatwo było podjąć decyzję o zakończeniu przygody z poważnym ściganiem?
Nie, miałem zamiar jeszcze kontynuować jazdę, ale nic z tego nie wyszło. Oferty, które otrzymałem w Polsce nie należały do najciekawszych, z kolei za granicą było dużo obietnic, a mało konkretów. Lata lecą, więc postanowiłem spróbować czegoś innego.

Nie żałujesz, że poświęciłeś na to tyle czasu i energii, a koniec końców nie udało się przedrzeć do zawodowego peletonu?
Nie żałuję. Kolarstwo zarówno w Polsce, jak i za granicą to prawdziwa szkoła życia. Nikt mi nie odbierze tytułu mistrza Polski czy 12. miejsca na MŚ juniorów. Byłem w reprezentacji na Tour de Pologne. To już była prawdziwa elita i bardzo fajna przygoda. Może występ nie był super udany, ale pokazałem się, pomogłem kolegom.

Ile kilometrów rocznie przejeżdżałeś?
Około 27 tys. Zimą zaczynaliśmy przygotowania od biegania, pływania, jazdy na nartach czy siłowni. Potem wsiadaliśmy na rowery. Najpierw MTB i przełaje, a później już tylko szosa. Rano śniadanie, szybki prysznic i 7-8 godzin na rowerze. Czasami pojawiała się monotonia, bo przez 24 h trzeba było się pilnować: dieta, sen.

Jak widać twoje kolarskie życie było dość przewidywalne i uporządkowane. Czas był głównie na trening. Trudno było wrócić do „normalnego” życia?
Myślałem, że będzie więcej wolnego czasu, a jest wręcz odwrotnie. Na początku jeździłem rowerem codziennie. Jak doszła praca, inne obowiązki to już mniej, ale cały czas staram się ćwiczyć: siłownia, bieganie, basen. Gdy mam kilka dni przerwy, to muszę coś zrobić, brakuje mi tej aktywności. Poza tym trzeba się pilnować, bo waga idzie w górę.

Czym się teraz zajmujesz?
Pracuję jako spedytor w jednej z jarocińskich firm. Pobyt za granicą nie poszedł na marne, bo znajomość języków obcych teraz bardzo się przydaję. Od razu, po powrocie, myślałem, żeby zostać kolarskim trenerem personalnym, ale to w Polsce jest dość niepewny zawód, bo w końcu tych zawodników nie ma aż tak dużo.

Kolarstwa nie porzuciłeś całkowicie. Jak rozwija się projekt szkółki?
Ścigałem się całej moje życie, więc nie ukrywam, że chciałbym zostać przy tej dyscyplinie. W kwietniu wróciłem do Polski i zastanawiałem się co dalej robić. Rozmawiałem z Lucjuszem Wasielewskim, prezesem Wielkopolskiego Związku Kolarskiego, że chciałbym zacząć działać w moich rodzinnych stronach. Najpierw szkółka ruszyła w Lutyni, teraz przejąłem chłopaków z Dobrzycy. Żeby to działało musi na starcie być przynajmniej 15 osób i teraz mam taką grupę, która chce trenować. Może w przyszłości uda się stworzyć klub kolarski z prawdziwego zdarzenia. Tego nigdy u nas nie było.

Jak wyglądają treningi?
Zajęcia odbywają się dwa razy w tygodniu. Latem jeździliśmy po mniej uczęszczanych drogach lub leśnych ścieżkach. Zimą robimy marszobiegi albo trenujemy na rowerach stacjonarnych. Naszą siedzibę na razie stanowi mój garaż.

Myślałeś o organizacji wyścigu?
Na razie nie. Jestem niespełna rok w Polsce. Badam sytuację. Patrzę, co można byłoby zrobić.

Wróciłeś po latach i zostałeś wybrany do Rady Sołeckiej Dobrzycy. Jak z Twojej perspektywy zmieniło się miasto?
Moim zdaniem wszystko idzie w dobrym kierunku. Dobrzyca rozwija się, cały czas realizowane są nowe inwestycje. Może moja obecność w Radzie Sołeckiej przyczyni się też w jakimś stopniu do rozwoju szkółki i kolarstwa na naszym terenie

*Treningi z Majką
Kolarska przygoda Gracjana Szeląga nabrała tempa po MŚ juniorów, które w 2013 r. odbyły się we włoskiej Florencji. Dobrzyczanin zajął 12. miejsce i wpadł w oko miejscowym trenerom. Od nowego sezonu jeździł już w barwach włoskiej grupy Altopack-Eppel. Przez pierwsze dwa lata mieszkał wspólnie z gwiazdami polskiego kolarstwa: Rafałem Majką i Pawłem Poljańskim. Wspólnie trenowali. - Początkowo różnica była duża, bo we Włoszech wcześniej zaczynają sezon. Więc ja pod górę jechałem na pełnych obrotach, a Rafał w tym czasie spokojnie pedałował i jadł batona. Później, gdy przystosowałem się do zmian było już łatwiej - opowiada Gracjan. Do swoich największych sukcesów zalicza tytuły mistrza Polski czy 13. miejsce w młodzieżowym Giro d’Italia. Ten wyścig, podobnie jak klasyk Paryż-Roubaix, należy do jego ulubionych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pleszew.naszemiasto.pl Nasze Miasto