To zawsze był zawód podwyższonego ryzyka. Ruszając z pomocą nigdy nie wiedzą, co ich czeka. W wielu miejscach w Polsce dochodziło do sytuacji, gdy pacjenci rzucali się na ratowników medycznych z pięściami czy z nożami. O wyzwiskach, które słyszeli pod swoim adresem nawet nie będziemy wspominać. Zawsze byli narażeni na zwiększone ryzyko zachorowania na choroby zakaźne w związku z bezpośrednim kontaktem z pacjentami. W dobie pandemii koronawirusa zagrożenie jest jeszcze większe. - Każdy z nas wybierając tę profesję zdawał sobie sprawę z plusów i minusów, ale taką sytuację, jaka jest obecnie, trudno było sobie wyobrazić - opowiada Dominik Kołaski, ratownik medyczny z Pleszewskiego Centrum Medycznego.
Szybko, dokładnie, pamiętając o własnym bezpieczeństwie
Ryzykują własnym zdrowiem, zdrowiem rodziny, aby nieść pomoc pacjentom. Od początku są na pierwszej linii frontu. Wyjazdy Zespołów Ratownictwa Medycznego coraz częściej dotyczą osób objętych kwarantanną lub z podejrzeniem zakażenia. Działać trzeba szybko, ale trzeba pamiętać o własnym bezpieczeństwie. Jeśli ich zabraknie, kto nam udzieli pomocy?
Założenie kombinezonu ochronnego to nie jest prosta sprawa. Zwykle trwa kilkanaście minut i wymaga pomocy innych osób. - Musi być sprawnie, szybko, ale dokładnie i z zachowaniem wszystkich procedur - tłumaczy Dominik Kołaski. Do tego dochodzi maska, gogle i rękawice. Wszystko pozaklejane taśmami. Ruchy są mniej komfortowe. W takim „umundurowaniu” czasami trzeba wytrzymać kilka godzin. O jedzeniu i piciu w tym czasie nie ma mowy. - W kombinezonach jest nam bardzo gorąco - mówi ratownik. - Dodatkowe niektóre, gdy idziemy, głośną szeleszczą, co uniemożliwia nam porozumiewanie się ze sobą, a także utrudnia zebranie wiadomości od pacjenta - dodaje.
Po zakończeniu akcji wracają do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Na początek dezynfekcja - zarówno karetki, która na jakiś czas musi być wyłączona z użytku, jak i ratowników. - Wchodzimy do kabiny dezynfekcyjnej, gdzie spryskują nas płynem antywirusowym lub innym przeznaczonym do tego płynem. Następnie ściągamy kolejne elementy stroju ochronnego, postępując zgodnie z określonym schematem i wytycznymi. Chodzi o to, żeby wirus, który osadził się na kombinezonie nie przedostał się do naszych dróg oddechowych. Strój ląduje w specjalnym, czerwonym worku - opowiada Dominik Kołaski.
Wsparcie cały czas potrzebne
Pacjent, jeżeli tego wymaga, trafia na SOR, wtedy obecny tam personel również ubiera się w stroje ochronne. Sprzęt w większości jednorazowy zużywa się w szybkim tempie, dlatego cały czas warto wspierać zbiórki, z których pieniądze są w całości przeznaczane są na zakup potrzebnych środków ochronnych. Akcję „Razem dla pleszewskich ratowników” cały czas prowadzi Stowarzyszenie Centrum Rozwoju w Pleszewie. Przedsięwzięcie można wesprzeć na dwa sposoby. Przekazując na rzecz personelu medycznego: maseczki, okulary ochronne, przyłbice, białe kombinezony, itp. lub wpłacając pieniądze na konto Stowarzyszenia 72 8407 0003 0010 3772 2000 0001 w tytule przelewu wpisując: wsparcie personelu medycznego. Zbiórka środków z inicjatywy Jacka Dryjańskiego trwa również na portalu zrzutka.pl.
Rozpoczynając dyżur, nigdy nie wiedzą, jak on się zakończy. Czy odczuwają strach? - Naturalnie, że się boimy, ale dzięki temu stajemy się jeszcze ostrożniejsi - tłumaczy Dominik Kołaski.
Pleszewscy ratownicy pomagają również w sąsiednich powiatach. M.in. 17 kwietnia nasz zespół specjalistyczny P0225 składający się z pielęgniarki, ratownika medycznego i lekarza został zadysponowany przez wojewodę wielkopolskiego do ewakuacji Domu Pomocy Społecznej w Kaliszu. Pleszewski zespół współpracował z ambulansami wojskowymi oraz policją. Do późnych godzin nocnych ewakuowano do stolicy Wielkopolski 27 osób.
Pozytywne reakcje stanowią motywację do dalszej pracy
Ratownicy medyczni w ostatnich tygodniach doświadczyli wielu pozytywnych reakcji, pomocy, dobrego słowa ze strony zwykłych ludzi. To wszystko też pomaga im przetrwać ten trudny czas. Ludzie organizują zbiórki, przynoszą jedzenie i sprzęt, nagrywają filmy wspierające ratowników, dzieci wysyłają rysunki, zdjęcia. - My to wszystko oglądamy. Te gesty nas jednocześnie cieszą, wzruszają i motywują do dalszej pracy. Dziękujemy wszystkim - kończy Dominik Kołaski.
Podziękowania dla ratowników płyną z wielu strony. - Każdy taki gest bardzo cieszy i motywuje do dalszej pracy - podkreślają
Jak prawidłowo oddychać w maseczce?
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?