Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Napięta atmosfera na sesji. Czy po symbolicznym oczyszczeniu dojdzie do nowego otwarcia w relacjach 2 najważniejszych osób w samorządzie?

Damian Cieślak
Kolejna odsłona nieporozumień między burmistrzem Marianem Wielgosikiem a przewodniczącą rady Anną Koniewicz-Kruk zakończyła się przyjaznym gestem. Czy to oznacza nowe otwarcie w relacjach dwóch najważniejszych osób w chockim samorządzie?

Okres między 14 a 22 sierpnia był bardzo pracowity dla chockich radnych. W tym czasie 3 razy spotkali się na posiedzeniu sesyjnym. W dwóch przypadkach były to obrady nadzwyczajne. Już ten fakt pokazuje, że współpraca w ostatnich tygodniach mocno szwankowała, mocniej niż zwykle. Tradycyjnie zabrakło odpowiedniej komunikacji, która doprowadziła do eskalacji nieporozumień. Do tego, co działo się w sierpniu, ale i we wcześniejszych miesiącach, do komentarzy Anny Koniewicz-Kruk, na ostatniej z wskazywanych tutaj sesji odniósł się burmistrz Marian Wiegosik. Przewodnicząca nie pozostała dłużna.

- Dość długo nie zajmowałem stanowiska, albo nie robiłem tego dosadnie. W związku z podawanymi przez panią nieprawdziwymi informacjami czy podejmowanymi działaniami uważam, że to był mój błąd. Ja liczyłem, że są to pani początki i zmieni pani swoje postępowanie, ale nie ukrywam, że dzieje się coraz gorzej i to ze szkodą dla naszego samorządu. Swoimi wypowiedziami, nie wiem czy świadomie czy nie, wprowadziła pani w błąd radnych i mieszkańców - mówił gospodarz gminy.

Kto komu utrudnia?

Wielgosik stanął w obronie swoich pracowników. - Chciałbym, żeby skończyła pani z pomówieniami, że urząd utrudnia pani pracę. Jestem przeświadczony, że nikt tej pracy nie utrudnia, każdy stara się i sumiennie wykonuje swoje obowiązki - mówił i prosił przewodniczącą, aby... to ona nie paraliżowała funkcjonowania urzędu. - Czemu mają służyć prośby o przygotowanie pism, w których posiadaniu jest pani od dawna? Po co wnioskuje pani o opracowanie informacji, które są powszechnie dostępne? - pytał.

Anna Koniewicz-Kruk podkreślała, że od sesji absolutoryjnej pisała skargi na pracowników, bo czuła się notorycznie wprowadzana w błąd. - Staram się omijać dołki, które urząd pode mną kopie, ale w takich warunkach naprawdę trudno jest funkcjonować - ripostowała przewodnicząca.

Szefowa rady nie raz podkreślała, że ma problem, aby skontaktować się z burmistrzem, porozmawiać z nim. W tym przypadku Marian Wielgosik również inaczej widzi całą sytuację. - Za każdym razem, gdy jestem w urzędzie przyjmuję panią poza kolejnością, niejednokrotnie przerywając spotkania. Rozmawiamy czasami nawet dłużej niż wymaga tego okoliczność - mówił.

Spory nie sprzyjają rozwojowi

Burmistrz przyznawał, że w swojej wieloletniej karierze samorządowej w tak trudnej sytuacji jeszcze nie był. - Borykaliśmy się z różnymi problemami, ale czegoś takiego sobie nie przypominam. Nie jest dla mnie przyjemnym, że mój samorząd jest ciągle oczerniany i muszę się tłumaczyć z czegoś, czego nie zrobiłem - mówił. Nie ukrywał, że wewnętrzne spory komplikują starania o środki zewnętrzne czy nawet ubieganie się o pożyczkę. - Proszę pójść na moim miejscu po kredyt dla samorządu, który jest potrzebny. Kto z podmiotem, który nie cieszy się pełnym zaufaniem podejmie rozmowę? Znalazłem się w bardzo wąskim gronie włodarzy, którzy nie otrzymali wotum zaufania. Dwóch z nich siedzi w więzieniu. To skutkuje nie tylko na system bankowy, ale na wszystkie programy, dotacje, które chcemy pozyskać. Chciałbym, żeby ta świadomość państwu przyświecała, bo straciliśmy wiarygodność - mówił.

Jak w filmie Barei

Zmęczeni całą sytuacją wydają się być już także pozostali radni. - Spotkajmy się wszyscy za zamkniętymi drzwiami, wykrzyczmy, co komu leży na sercu i zamknijmy tę sprawę raz na zawsze - proponował Eugeniusz Michalak. Pierwsze oznaki, że sytuacja może ulec poprawie wystąpiły jeszcze przed sesją z 22 sierpnia. - Poniedziałkowe spotkanie było bardzo owocne, więc mam nadzieję, że ta współpraca będzie lepsza - mówiła sekretarz gminy Magdalena Marciniak. Ale kilka dni później doszło do opisywanej dyskusji, która porozumienie postawiła pod dużym znakiem zapytania.

- Jest mnóstwo niedomówień, komplikacji, drobnych, niepotrzebnych sytuacji, które bardzo mi utrudniają funkcjonowanie. Ja też uczę się omijać problemy, które zastaję w urzędzie. Uczę się na każdym potknięciu. Mam nadzieję, że te doświadczenia, które zbieram sprawią, że będę te problemy omijała coraz lepiej. Czasami czuję się jakbym grała w filmie Barei, jakbym żyła w abstrakcyjnym świecie - mówiła o współpracy z urzędem Anna Koniewicz-Kruk.

Ręka na zgodę

Mimo tak napiętej atmosfery 22 sierpnia doszło do pojednawczego gestu. Burmistrz i przewodnicząca podali sobie ręce na zgodę. Obie strony po raz kolejny wyraziły chęć współpracy, nowego otwarcia. - Zacznijmy się od tego momentu szanować - mówił Wielgosik. - Bardzo chętnie. Nie mam w sobie agresji czy chęci zrobienia komuś źle - odpowiadała przewodnicząca.

Czas pokaże, czy tym razem słowa przejdą w czyny i nie skończy się na samych deklaracjach.

Potężne załamanie pogody w Hiszpanii. Trąby powietrzne i ulewy na wschodzie kraju

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pleszew.naszemiasto.pl Nasze Miasto