Na siłowni spędza dziesięć godzin tygodniowo. Sztanga cały czas w ruchu. Trudno zliczyć, ile w tym czasie przerzuca żelaznych kilogramów. - Wszystko zależy od cyklu treningowego - mówi Mirosław Urbaniak, rekordzista kraju i Mistrz Polski w wyciskaniu sztangi leżąc.
Bez pracy nie ma kołaczy - mówi znane polskie przysłowie. „Kołacze” są, ale tylko w postaci medali, i wyróżnień, które już teraz trudno zliczyć. Ale Mirosław Urbaniak jednym tchem wymienia swoje największe osiągnięcia. - Mistrzostwo Polski w kategorii wagowej 82,5 i wiekowej 55-59 lat, I miejsce na Mistrzostwach Europy w kategorii wagowej 82,5 kg i wiekowej 50 - 54 lat. W ubiegłym roku na Mistrzostwach Polski zająłem II miejsce - podkreśla w rozmowie z „Gazetą Pleszewską”.
Droga do złotego medalu i rekordu Polski, który wywindował do 140 kilogramów nie była wcale łatwa. - Ktoś może powiedzieć: 140 kg? Co to jest? Ale zapraszam na siłownie i proszę spróbować to podnieść - mówi z przekąsem.
Jak tłumaczy pan Mirosław, zawodnicze wyciskanie sztangi leżąc różni się zupełnie od tego, które znamy z siłowni. - Zdjęcie ze stojaka, przytrzymanie, opuszczenie do klatki piersiowej, przytrzymanie, podniesienie do góry i odłożenie. Wszystko to odbywa się na trzy komendy - mówi.
W drodze po rekord
- Od małego fascynowały mnie sporty walki. W zamierzchłych czasach komuny był to boks - mówi Mirosław Urbaniak i dodaje ze śmiechem, że gdyby były zawody MMA 60+, to by w nich wystartował.
Jak wspomina pleszewianin , przez 10 lat chodził na siłownię jeszcze w starym OSiR-ze. Wyniki się poprawiały, ale o żadnych zawodach jeszcze nie myślał. Na poważnie sportem siłowym zajął się jednak dopiero pięć lat temu i tak mu zostało. Gdy nie jest w cyklu startowym, trenuje 5 dni w tygodniu. - Wówczas ćwiczenia służą po to, by utrzymać się w przyzwoitej formie, aby mięśnie były pobudzone - zaznacza i dodaje, że w trakcie przygotowań do zawodów na siłowni pojawia się trzy razy w tygodniu. W wolnych dniach jeździ na rowerze bądź chodzi na spacery. Na dietę również nie narzeka. - Jem wszystko, tyle że z umiarem - mówi. Aby wytrzymać w treningowym rygorze potrzebna jest motywacja, ale skąd ją bierze, nie chce zdradzić.
Na pierwsze zawody namówił go Łukasz Marcinkowski, wicemistrz Polski w kulturystyce, który pracował jako trener personalny. Nie zawodach nie obyło się bez stresu. - Wygrałem je, ale na trzy podejścia dwa miałem spalone - wspomina. Z czasem pojawiło się większe doświadczenie, inne podejście oraz coraz większa znajomość własnego organizmu. Jak tłumaczy Mirosław Urbaniak do tego sportu potrzebne są specjalne predyspozycje.
- Wyglądam całkiem normalnie, nie mam przerostu tkanki mięśniowej. Bardziej od mięśni liczy się układ nerwowy oraz szybkość i dynamika. Jeśli ktoś posiada te elementy, to jest w stanie podnosić coraz większe ciężary - mówi. Pleszewianin podkreśla, że metryka nie ma znaczenia, a otoczony na siłowni młodymi ludźmi nie czuje żadnych kompleksów. - Mam skończone 56 lat i idę na siłownię, gdzie widzę młodego zawodnika z którym można się zmierzyć. To jest pozytywna rywalizacja. Rywalizacja napędzą- tłumaczy. I dodaje, że jest pozytywnie zaskoczony ich podejściem. Wielu z nich pomaga mu w treningu. - To są fantastyczni młodzi ludzie - mówi.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?