Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W kilka minut stracili dorobek życia. Pożar strawił dom i miejsce pracy. Pięcioosobowa rodzina potrzebuje pomocy!

Łukasz Cichy
Łukasz Cichy
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
W kilka minut stracili dorobek życia. Pożar strawił dom i miejsce pracy. Do tragicznego pożaru doszło w spokojną sobotę. Pięcioosobowa rodzina potrzebuje pomocy! Nie są jednak osamotnieni, w obliczu takiej tragedii doświadczyli dobrego serca od innych ludzi.

Wydarzenia z soboty, 27 stycznia rodzina państwa Sobierajczyków z Tarchał Małych pod Ostrowem zapamięta do końca życia. Dosłownie w kilka minut stracili wszystko co mieli. Żywioł zabrał nie tylko dom, w którym mieszkała pani Ania, pan Łukasz z trójką synów: 11-letnim Jakubem oraz 2,5-rocznymi bliźniakami Leonem i Michałem, ale i mieszczący się obok warsztat stolarski.

W kilka minut stracili dobytek życia

Poranek nie zapowiadał jednak dramatu, jaki miał się rozegrać kilka godzin później. W odwiedziny do małżeństwa przyjechała siostra pani Ani… Miłe rodzinne spotkanie zakończyło się około godziny 15.30.

-Żona zauważyła przez okno jakiś dziwny cień. Coś, jakby dym - wspomina pan Łukasz.

Zaniepokojona kobieta wybiegła przed dom. Przerażona spostrzegła języki ognia wydobywające się z dachu ich domu.

- Ania zaczęła krzyczeć, że palimy się. Ja w tym czasie byłem z jednym z bliźniaków w ubikacji. No co mieliśmy robić? Zabraliśmy dzieci, uciekliśmy – relacjonuje łamiącym się głosem pan Michał.

Rodzina schronienie znalazła u krewnych mieszkających w sąsiedztwie.

- Dzieci były już bezpieczne. Wróciłem. Próbowałem jeszcze wejść do warsztatu. Chciałem uratować co się da – wspomina mężczyzna.

Niestety wysoka temperatura i wszechobecne kłęby dymu uniemożliwiały to.

- Żona i szwagierka wyciągnęły mnie z powrotem na ulicę. Zdążyłem tylko odjechać samochodem. Przy tak dużym wietrze, już po 10 minutach nie było dachu na stodole. Kilka minut później ogień strawił dach nad częścią mieszkalną. Gdy strażacy dotarli na miejsce, prosiłem ich aby ratowali co się da –wspomina pokazując ręką na zgliszcza domu i warsztatu.

Na miejscu pożaru pracowało 11 zastępów straży pożarnej, w tym 5 z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej w Ostrowie Wielkopolskim i Ochotniczych Straży Pożarnych: 3 z Odolanowa, 2 z Tarchałów Wielkich i 1 z Tarchałów Małych. Pożar gaszono do późnych godzin nocnych.

Nie wiedziałem co mam robić

- Strach pomyśleć, co by to były, gdy to wszystko wydarzyło nocą? To były dosłownie minuty…. Tyle co wybiegłam z domu, wróciłam po dzieci... Telewizor jeszcze grał… Wzięłam tylko książkę syna do szkoły, telefon... Więcej się nie dało… Wybiegliśmy na zewnątrz – relacjonuje z trudem powstrzymując płacz pani Ania.

Na szczęście nikomu z domowników nic się nie stało. Dramatyczne chwile z sobotniego popołudnia wryły się jednak głęboko w pamięci całej rodziny. Cały czas wracają do nich z trudem.

-Pamiętam jak siedzieliśmy na kanapie w domu. Nagle za oknem coś strzeliło. Mama zobaczyła ogień na dachu. Zaczęła krzyczeć, że się pali. Rodzice kazali mi zabrać brata i uciekać do cioci naprzeciwko. Stałem jednak jak wryty. Byłem w szoku. Nie widziałem, co mam robić. Dopiero gdy mama mnie pociągnęła, ocknąłem się. Udało się nam uratować - wspomina 11-letni Jakub.

Stracili dom i miejsce pracy

Straty wstępnie oszacowano na ponad 400 tys. zł. Państwo Sobierajczykowie stracili cały dorobek życia. Poza miejscem zamieszkania pan Łukasz stracił również miejsce pracy.

– Wszystko jest zalane. Sufity spadają. Spalił się warsztat, wszystkie maszyny, frezarki, wiertarki... Dosłownie wszystko, co miałem. Z ogniem poszły także płyty meblowe nieodebrane jeszcze przez klientów – wyjaśnia pan Łukasz.

Kiedy to zobaczyłem, serce mi pękło

Rodzina nie pozostaje jednak sama. Najbliżsi, sąsiedzi, nawet nieznani im mieszkańcy gminy, powiatu ruszyli z pomocą.

- Na miejsce zdarzenia przyjechał pan burmistrz, pani sołtys. Wszyscy zaoferowali pomoc. Ruszyła zrzutka dla państwa Sobierajczyk. Odzew jest duży. Pan burmistrz zaproponował rodzinie mieszkanie. Rodzina jednak wybrała schronienie u krewnych. Działania pomocowe podjął także Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej – wyjaśnia nam Katarzyna Bzik, radna Rady Miejskiej w Odolanowie.

W pomoc pogorzelcom włączyli się także członkowie Klubu Sportowego „Centra” w Ostrowie Wielkopolskim, którego trenerem jest pan Łukasz. Do pogorzelców spływają datki i wpłaty na specjalnie założoną zbiórkę. W akcję pomocową włączają się także lokalni przedsiębiorcy.

- Kiedy to zobaczyłem, co spotkało tę rodzinę... serce mi wręcz pękło. Powiedziałem sobie: muszę im pomóc. Z racji posiadanych możliwości zadeklarowałem, że pomogę rodzinie w rozbiórce zgliszczy po pożarze i ich usunięciu – powiedział nam Eugeniusz Jakubiak, radny Rady Miejskiej w Odolanowie i przedsiębiorca.

Internet przerósł nasze najszczersze oczekiwania

Poza pomocą fizyczną trwają zbiórki pieniędzy.

- Proboszcz ogłosił zbiórkę w naszej parafii. Na rzecz rodziny, która straciła wszystko przekazane zostały ofiary z ostatniej soboty i niedzieli. Tak samo będzie i w tę niedzielę – relacjonuje Przemysław Kruszyk, sołtys wsi Wierzbno.

Za sprawą sołtysa ruszyła także zbiórka internetowa.

- Dzisiaj mamy dopiero czwarty dzień naszej zbiórki, a na koncie już ponad 75 tys. zł– powiedział nam Przemysław Kruszyk, sołtys wsi Wierzbno i organizator zrzutki internetowej.

Ponadto na portalu społecznościowym Facebook uruchomiono grupę publiczną pn. „Pomoc dla rodziny poszkodowanej w pożarze”. Grupa już liczy ponad 1,6 tys. użytkowników, którzy wystawiają swoje rzeczy, produkty i usługi w zamian za pomoc finansową dla pogorzelców.

LINK DO ZRZUTKI.PL

- Przerosło to nasze najszczersze oczekiwania. Ja nigdy nie należałem do osób, które siedzą godzinami z telefonem. Używałem go tylko do dzwonienia i wysyłania SMS-ów. A teraz?! To co dzieje w internecie...Słów brakuje. Ludzi do pomocy jest tak wielu. Tyle licytacji, challange’y różnorodnych. Pomoc płynie z każdej strony. No nie będziemy wymieniać wszystkich, bo nie jestem w stanie, ale wszyscy angażują się w tą pomoc - kontynuował Łukasz Sobierajczyk.

W pomoc włączyli się też mieszkańcy powiatu krotoszyńskiego, bowiem pan Łukasz pochodzi z Chwaliszewa. Jest absolwentem jednego z krotoszyńskich liceów.

- Czujemy bardzo ogromne wsparcie od sąsiadów, władz, różnych instytucji, dużych i małych firm oraz ludzi prywatnych. Podjeżdżają samochodami, zostawiają nam różne podarunki, rzeczy, ubrania dla dzieci, zabawki, jedzenie… To jest coś niesamowitego. Po prostu brakuje nam słów. Człowiek wiedział, że ma wielu ludzi wokół siebie, ale nie myślałam, że w obliczu takiej tragedii doświadczymy takiego dobrego serca od innych ludzi – dodała Anna Sobierajczyk.

Straty są ogromne...

Nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia jakie są straty. Trzeba odbudować nie tylko dom, ale i warsztat, który był źródłem dochodu dla pana Łukasza.

– Obawiam się, że będzie to spora suma pieniędzy. Myślę, że 500 tys. zł to jest taki plan minimum, żeby to odbudować. Liczę jednak, że z pomocą wszystkich ludzi, którzy nam pomagają uda się. Wiem, na pewno, że nam się to uda, bo wszyscy nas wspierają – przyznaje Łukasz Sobierajczyk.

Aktualnie młoda rodzina mieszka w piątkę w jednym pokoju. Mimo ogromnej tragedii, rodzina nie traci nadziei.

- Mamy dach nad głową, no i wszystkie dzieci, żona, wszyscy jesteśmy zdrowi. To jest dla nas najważniejsze. Nikomu nic się nie stało i wiem, że wszystko będzie ok – zakończył Łukasz Sobierajczyk.

Mimo, iż po pożarze państwo Sobierajczykowie stracili wszystkie dobra materialne, to zyskali wiarę w ludzi, po których nie spodziewali się, aż tak wielkiego zaangażowania w takich sytuacjach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pleszew.naszemiasto.pl Nasze Miasto