Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przypominamy doktora Mariana Leśniewskiego - dla niego medycyna była wszystkim

Bożena Wolska
Bożena Wolska
Arch. Piotr Leśniewski
Artykuł ukazał się w czerwcu 2016 roku. Wówczas czytelnicy wybrali doktor Mariana Leśniewskiego ,,Chodzieżaninem XXV-lecia”. O ojcu opowiadał nam syn - Piotr Leśniewski.

W artykule, jaki ukazał się w ,,Chodzieżaninie” z okazji 30-lecia chodzieskiej ortopedii doktor Marian Leśniewski opowiadał tak:

- To był jedyny w Polsce szpital powiatowy z takim oddziałem, a wszystko przez przypadek i naszego patrona profesora Romana Drewsa, u którego robiłem specjalizację. To on wplótł mnie w taki profesorski łańcuszek szczęścia - polecił mnie profesorowi Szulcowi, ten z kolei zainteresował profesora Wiktora Degę, a na końcu był profesor Jeske, który na pytanie o powierzenie mi oddziału, odpowiedział lakonicznie: ,,już można...”

Był 1973 rok. Kolejne lata doktora Mariana Leśniewskiego są dokładnie znane, ale niewiele wiadomo o jego dzieciństwie i młodości. Wiadomo, że urodził się w w 1936 roku w niewielkiej wsi Gulczewko pod Wrześnią.
- Ojciec był bardzo skryty - opowiada Piotr Leśniewski. - O swoim dzieciństwie niewiele mówił, nie chciał do niego wracać.
W 1956 roku rozpoczął studia medyczne na Akademii Medycznej w Poznaniu. Egzaminy na uczelnię zdawał w czerwcu, a na ulicach trwały walki robotników z milicją.
- Opowiadał, że aby studenci nie tworzyli większej grupy i nie narażali się na obstrzał, to egzaminatorzy przeprowadzali ich w niewielkich grupkach z jednego budynku do drugiego - wspomina syn.
Po sześcioletnich studiach Marian Leśniewskich rozpoczął specjalizację z ortopedii. Przez całe życie przechowywał jak relikwię książkę ,,Ortopedia i rehabilitacja” z dedykacją profesora Wiktora Degi. Napisał tam ,,Kol. Marianowi Leśniewskiemu na pamiątkę naszej współpracy przy stole operacyjnym”. I jeszcze podpis profesora, i data 14 III 73.

Medycyna ponad wszystko

Życie rodziny Leśniewskich było podporządkowane całkowicie obowiązkom ordynatora.
- Mama była stomatologiem, ale i tak uważała, że najważniejsza jest chodzieski oddział ortopedii. Dla ojca to było całe życie, dom był na drugim planie - wspomina Piotr Leśniewski.
Nie było dnia - jeśli nie był na wyjeździe, co wcale nie zdarzało się często - bez obecności ordynatora na oddziale. Szedł tam codziennie, a także w każdą niedzielę ,,po kościele”, w każde święto, a nawet po zabawie sylwestrowej.
- Mówił, że sam musi zrobić ,,wizytę” - wspomina Piotr Leśniewski.
Dla Mariana Leśniewskiego medycyna była najważniejsza i wszystko było jej podporządkowane. Uważał, że lekarz nie może się rozdrabniać, nie mogą rozpraszać go inne zainteresowania, czy zajęcia. Wszystko poza medycyną było dla niego ,,głupotą”.
- Przed każdym jak wtedy określano ,,dniem operacyjnym”, które przypadały we wtorki i czwartki, długo wieczorami przygotowywał się do zabiegów. Już jako doświadczony lekarz śledził atlas budowy człowieka, czytał podręczniki medyczne... Nie można było mu przeszkadzać.
Pacjenci go cenili - to oni zresztą, skupieni w Stowarzyszeniu ,,Bioderko”, zgłosili go do plebiscytu ,,Chodzieżanin XXV-lecia”. Wspominają, że pacjent był dla niego najważniejszy. Podczas mszy pogrzebowej zaprzyjaźniony ksiądz Sławomir Grośty, któremu doktor Leśniewski ,,załatwił” na oddziale odbycie służby wojskowej, wspominał jak kiedyś doktor przysiadł przy łóżku umierającej staruszki i śpiewał z nią jakieś przedwojenne piosenki.
- Ksiądz wspominał, że ojciec powiedział, że nic dla niej już się nie da zrobić, tylko można spędzić z nią trochę czasu - opowiada Piotr Leśniewski i dodaje, że słynnym powiedzeniem ojca, gdy pacjentki (bowiem kobiet było więcej) martwiły się jak to będzie, było: ,,Pani się pomodli, a my zobaczymy co da się zrobić”.
I zjeżdżali do Chodzieży pacjenci z całej okolicy. Wśród nich było wielu księży i dzięki nim ordynator ,,załatwiał” dary dla swojego szpitala, bowiem tak jak każda jednostka medyczna chodzieski szpital borykał się z wieloma problemami.
- To męczyło ojca - wspomina syn. - Miał nawet propozycje wyjazdu za granicę, kuszono go lepszymi warunkami i lepszą pensją... Ale on nie chciał wyjeżdżać z Polski, mówił, że tam będzie zawsze obcy. Był patriotą!
Doktor Leśniewski miał wojskowy stopień majora i dryl wojskowy oraz ogólny porządek wprowadzał wokół siebie. Lubił go też w szpitalu, gdzie zawsze wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Piotr Leśniewski do tej pory spotyka osoby, które wspominają dyscyplinę.
- Ojciec bardzo chciał przekazać swoją wiedzę i doświadczenie następcom - wspomina Piotr Leśniewski. - Bardzo sobie cenił obecnego ordynatora Michała Czosnowskiego, a doktor Łochowicz był jego ostatnim ,,wychowankiem”. Szykował się już na emeryturę, ale jeszcze wyczekiwał aż doktor zrobi specjalizację.

Na emeryturę odszedł w 2002 roku, ale pracował nadal w przychodni ortopedycznej i pomagał pacjentom. - Ojciec miał dar przekuwania nawet porażki w sukces - wspomina Piotr Leśniewski - Było mu żal odejść z oddziału, ale wytłumaczył sobie i później mówił, że podjął dobrą decyzję, bo te zmiany, te punkty, te kontrakty... Choć bardzo cieszył się z upadku ,,komuny”, to jednak nie rozumiał współczesnego świata. Mówił, że lekarz jest po to, by leczyć, a pieniądze powinny być!
Nie należał do PZPR, później też nie interesowała go polityka, ani działalność społeczna - to według jego standardów były ,,głupoty”! Raz tylko się wyłamał i zapisał się do ,,Solidarności”. Po wprowadzeniu stanu wojennego przerwano mu przewód doktorski. Nigdy nie wrócił już do tego rozdziału życia.

Miał marzenie: Rzym

Doktor lubił mieć wszystko poukładane także w domu. Wstawał wcześnie, około godziny 5. Brał długą kąpiel, potem smażył jajecznicę na boczku i przed siódmą wychodził do szpitala. Kładł się wcześnie, a zawsze przed snem ,,studiował” medycynę, albo czytał. - Lubił bardzo czytać - wspomina pan Piotr. - Czytał biografie sławnych, a także wiersze. Jego pasją była ornitologia, często spacerował z lornetką po lasach. Ale i tak najważniejsza była medycyna, a jedyne marzenie jakie miał poza medyczne, to był wyjazd do Rzymu i zobaczenie Watykanu z Papieżem Polakiem. Spełnił to marzenie.
Nie był wylewnym ojcem. Jak mówi Piotr Leśniewski relacje między nimi przypominały stosunki sympatyczny przełożony - podwładny. Mówi: - Jak powiedział ,,dobrze” i pokiwał głową, to była wielka pochwała. A poza tym dbał, abyśmy się dobrze uczyli, bardzo chciał abyśmy skończyli studia.
Pod koniec życia był bardzo schorowany. W wyniku powikłań cukrzycowo-miażdżycowych amputowano mu nogę, ale wrócił do aktywności. Z czasem zaczął słabnąć, ale swój stan ukrywał przed rodziną, nie chciał iść na badania. Zbyt późno wykryto nowotwór.
- Tata zmarł na ,,swoim” oddziale otoczony przyjaciółmi. Mama zmarła miesiąc po nim.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto