Jest jedyną kobietą w Straży Miejskiej w Pleszewie. Do strażników przystała trzy lata temu i od razu stała się jedną z nich. Obawiała się, że mężczyźni mogą jej w tej roli nie zaakceptować, ale po krótkim okresie nieufności przyjęli ją jak kumpla. Nie gorszy się, gdy użyją czasem w jej obecności siarczystych słów.
– Przecież pracuję z chłopami – mówi Dorota Żarnowska.
Dziś już jej nikt nie zarzuci, że jest nowicjuszką, choć jak sama mówi jest najmłodszym (stażem) strażnikiem municypalnym w mieście. Jeździ na patrole i interwencje razem ze swoim partnerem z pracy i jak twierdzi, ciągle jeszcze się uczy. – Wszyscy służą mi radzą, podpowiadają, czasem nawet ukierunkują – zapewnia Dorota Żarnowska.
– Znałam ich wcześniej z naszych kontaktów, z racji mojego szefowania na osiedlu, chociaż na samym początku, to myśleli, że jestem trochę zakręcona, no, bo baba w straży miejskiej w Pleszewie, to niemalże sensacja. Po kilku dniach przekonali się, że mogę być jak jeden z nich.
Praca w straży miejskiej odmieniła też trochę jej życie. Zaczęła jeździć samochodem, czego przedtem nigdy nie czyniła, a w kontaktach z bezdomnymi, którzy najczęściej mają styczność ze strażą miejską, kieruje się zasadą ,,pomóż bliźniemu’’.
Koledzy z pracy mówią o niej Matka Polka, bo choć czasem należałoby niejednemu pogrozić palcem, ona woli perswazję i dialog, bo w ludziach widzi samo dobro.
Podczas interwencji strażnicy narażeni są często na obelgi, agresję a nawet napaść. Dlatego tak ważne są w tej pracy wzajemne relacje. Dlatego nigdy nie działają w pojedynkę.
– Mam niebywałe zaufanie do swojego partnera, bo wiem, że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji i dlatego jest mi łatwiej wykonywać tę pracę – zapewnia Żarnowska.
– Tego samego oczekuje partner z mojej strony, dlatego podczas interwencji zawsze go asekuruję.
Bycie kobietą nie przeszkadza jej władać doskonale pałką, zwaną tonfą i choć,ak mówi nie miała jeszcze sposobności użyć jej w praktyce, to potrafi stosować ją, nawet wobec silniejszych od niej samej.
– Egzamin z posługiwania się pałką zdałam bez najmniejszych problemów i nie zawahała bym się jej użyć w czyjejkolwiek obronie – podkreśla.
Siedemnaście lat życia poświęciła na bycie matką i żoną, wychowywanie dzieci, dzierganie swetrów i gotowanie obiadów. W tym czasie wybudowali z mężem dom. Teraz spełnia się jako miejski strażnik i to nie tylko podczas służby. Ostatnio uganiała się za psem po osiedlu.
– Chyba mi się już udzieliło, że nawet po pracy jestem ciągle strażnikiem – żartuje Żarnowska. – Niedawno wsiadłam w samochód i razem z wnukiem probowałam pojmać psa.
A w służbie też nikt nie stosuje wobec niej taryfy ulgowej. Podczas ubiegłorocznego Dnia Kobiet zdążyła wypić tylko z kolegami kawę i musiała wyjść na patrol. Bo, jak mówią mundurowi, służba to nie drużba, nawet wtedy, gdy się jest jedyną kobietą w męskim gronie.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?