Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Parafialny start-up w sklepie. Nowa parafia na Łacinie w Poznaniu z kaplicą urządzoną na parterze bloku

Paweł Antuchowski
Paweł Antuchowski
Kaplica została urządzona w sklepie, aby utworzyć nową parafię na poznańskiej Łacinie. Kościół jest tam planowany od 20 lat i równie długo poszukiwany był ksiądz, który podejmie się utworzenia nowej parafii.
Kaplica została urządzona w sklepie, aby utworzyć nową parafię na poznańskiej Łacinie. Kościół jest tam planowany od 20 lat i równie długo poszukiwany był ksiądz, który podejmie się utworzenia nowej parafii. Robert Woźniak
We wrześniu ksiądz Radosław Rakowski został proboszczem parafii pod wezwaniem Imienia Jezusa na poznańskiej Łacinie. Nie posiada ona jeszcze swojej świątyni, dlatego urządzono dla niej kaplicę, z częścią kawiarnianą, w lokalu pierwotnie przygotowanym pod sklep. Z proboszczem nowej parafii rozmawiamy o źródle pomysłu, misji ewangelizacji nowego osiedla oraz pierwszych świętach Bożego Narodzenia w nowej kaplicy.

Spis treści

Kościół planowany od 20 lat

Gdzie wcześniej znajdowała się najbliższa parafia?
Obszar ten wcześniej należał do parafii Świętego Rocha i wszystko, co tutaj jest zbudowane zostało z niej wykrojone.

Czyli stosunkowo daleko od Polanki i Łaciny?
Trzeba przeciąć ulicę Jana Pawła II i to jest dość duży problem.

To była współczesna Nowa Huta, dzielnica bez Boga?
Od samego początku w plany tego osiedla, tworzone 20 lat temu, był wpisany nowy kościół. Proboszczowie ze świętego Rocha dbali cały czas o to, żeby rzeczywiście ci ludzie byli otoczeni opieką duszpasterską. Plan zagospodarowania przestrzennego przewiduje teren pod budowę kościoła u zbiegu ulic Kórnickiej i Milczańskiej. Jeśli parafianie będą tego chcieli, to powstanie tu świątynia, wraz z centrum duszpasterskim.

Reakcja parafian na nową kaplicę

Skoro już zaczęliśmy o parafianach, to jak odebrali oni pomysł tej kaplicy?
Jest to ewangelizacja. Przede wszystkim tu mieszkają ludzie z całej Polski, którzy przeprowadzili się do Poznania. Mają małe dzieci, kredyty na 30 lat i pracują po 12 godzin dziennie. Ci ludzie nie mają czasu, żeby pójść do biura parafialnego, czy przyjąć duszpasterstwa w tradycyjnej formie, więc w ten sposób próbujemy dotrzeć do ludzi. Dzisiaj doskonale wiemy, że Kościół ma najgorszą opinię, jaką chyba można mieć, więc próbujemy dotrzeć do ludzi z nową formą, z czystą ewangelią. Chcemy przekazać to, co Jezus próbował przekazać i pomagać tym ludziom w życiu. To jest nasza misja, po to jesteśmy tutaj właśnie z takimi dużymi oknami, żeby wszystko było widoczne. Kiedy odprawiam mszę świętą i wszyscy przechodzą, to widzą, co tutaj się dzieje. Chodziło o to, żeby łatwo było wejść, aby ludzie nie domyślali się, że nie wiadomo co tutaj się dzieje. Wszystko jest przejrzyste i klarowne.

Bardzo duży nacisk położyliśmy na komunikację Facebook’ową i Instagram’ową, mamy swoją stronę internetową, a zanim powstała parafia przeprowadziliśmy warsztaty, więc to jest zupełnie nowa forma komunikacji ze współczesnym społeczeństwem.

Te warsztaty miały formę swego rodzaju konsultacji społecznych?
Zaprosiliśmy mieszkańców i zapytaliśmy jakie są ich potrzeby, jak oni postrzegają parafię, czego brakuje im w starej parafii i czego by chcieli w nowej. Trwały one kilka dni, po kilka godzin. Robiliśmy je od kwietnia, a parafia ruszyła dopiero we wrześniu. Mieliśmy konkretny plan i wiedzieliśmy, dlaczego to robimy w taki sposób, a nie inny.

Skąd wzięła się sama idea stworzenia kaplicy i parafii? Czy tylko z planów budowy nowej świątyni?
Przez to, że ta ziemia pod budowę nowego kościoła jeszcze nie jest nasza, nie wiedzieliśmy, jak to zrobić, ile osób tu przyjdzie. Nie byliśmy w stanie określić niczego, nie mieliśmy żadnych danych czy tu parafii ludzie chcą, czy nie chcą. Zastanawiając się nad tym wszystkim, doszedłem do przekonania, że najlepiej jest wynająć tymczasowo lokal, w którym urządzimy kaplicę i przez to, że urządzimy tutaj kaplicę, będziemy wiedzieli, jaka będzie frekwencja, jakie będą chęci ludzi i jak odpowiemy na ich potrzeby.

Ksiądz od początku był typowany na nowego proboszcza?
Od 20 lat szukano tutaj proboszcza i poszczególnym wikariuszom z parafii Świętego Rocha wpisywano w dekret, że jest powołany do tworzenia nowej parafii na Łacinie i przez ten czas nie było pomysłu, jak to można zrobić. Wcześniej przez 8 lat byłem wikariuszem i duszpasterzem akademickim studentów Uniwersytetu Przyrodniczego.

Jak zareagował właściciel lokalu?
Pani Urszula, właścicielka, zdziwiła się na początku, że kościół chcemy tu tworzyć, ale z entuzjazmem się zgodziła, więc normalnie na warunkach komercyjnych wynajmujemy ten lokal i urządziliśmy tutaj kaplicę z projektantami Biderman and White, którzy ją zaprojektowali i w ten sposób jest ona tak funkcjonalna.

Oprócz niecodziennej lokalizacji, sama parafia jest także inaczej zarządzana, bo jest zatrudniona menadżerka. To jest nowoczesna forma pani z biura parafialnego?
To jest także jedna z form komunikacji, ponieważ zauważamy bardzo mocno, że księży coraz bardziej brakuje i że kościół musi się zmieniać. Nie chcemy cały czas płakać, że przydałby się nam jeszcze jeden ksiądz, tylko wiemy, że możemy te wszystkie funkcje, które dzisiaj księża wykonują zastąpić osobami świeckimi i one bez przeszkód mogą normalnie prowadzić parafię. Menedżerka organizuje parafię, ustala kalendarz, konsultuje się z ludźmi, podejmuje decyzje. Chcemy nauczyć mieszkańców, że to jest ich kościół i że nie wszystko ma się podobać księdzu i być według jego upodobania. Parafia to jest wspólnota, którą razem tworzymy.

Jaki był oddźwięk ze strony mieszkańców?
Do naszego Kościoła chodzi około 800 osób każdej niedzieli i to jest dosyć dobry wynik. Parafia działa w pełnym wymiarze, czyli że przygotowujemy do bierzmowania, pierwszej komunii świętej, ślubu, chrzcimy bardzo dużo dzieci i w ten sposób zapewniamy wszystkie sakramenty i wszystkie potrzeby parafian. Dzieje się u nas wszystko to, co się dzieje w normalnej parafii.

Czy były jakieś negatywne reakcje ze strony mieszkańców?
Kiedyś misjonarze stawali na rynku i tam głosili ewangelię. My dzisiaj jesteśmy na grupach sąsiedzkich, forach internetowych i tam staramy się być tymi, którzy opowiadają o Jezusie, wrzucamy tam pewne komunikaty i oczywiście niektórzy się denerwują, ale generalnie odzew jest coraz bardziej pozytywny i nawet ci, którzy mają błyskawice na zdjęciach profilowych i nie chodzą do kościoła, bardzo nam kibicują i nas wspierają.

Nowa twarz Kościoła?

Ta parafia to jest nowa twarz Kościoła?
Kościół taki jest i ja taki Kościół znam od początku mojego życia, więc tylko i wyłącznie realizuje ten Kościół i staram się o nim opowiadać.

W mediach ten wizerunek jest zupełnie inny.
To jest bardzo trudne, dlatego że nie mamy siły dochodzenia do prawdy. W Kościele dzisiaj narosło bardzo dużo różnych rzeczy, które nie wynikają z Ewangelii i które nie pochodzą od Jezusa. W ten sposób komplikujemy sprawę przez objawienia prywatne, przez jakieś dodatkowe nabożeństwa, dodatkowe modlitwy. Zachowujemy się tak, jakby część spraw bardziej zależało od nas, niż od Boga, a to od Niego wszystko zależy.

Czy ksiądz się trochę tutaj czuje, jak na misji?
Tak, bardzo. To jest obecnie najpiękniejszy okres mojego życia, kiedy buduję relacje z mieszkańcami, kiedy spowiadam. Ciekawostką jest na przykład ostatni wyjazd. Z kandydatami do bierzmowania pojechaliśmy do Wrocławia, gdzie ci kandydaci w ogóle się nie znają ze sobą. Wysiedliśmy z pociągu i okazało się, że punktem integracji były śnieżki, bo dużo we Wrocławiu spadło śniegu. Zaczęli się rzucać, później we mnie zaczęli rzucać, patrzyli, jakie są moje reakcje, czy ja rzeczywiście będę zły, czy nie będę zły. Później wszyscy się wyspowiadali i to bez żadnego terroru. Niektórzy się nie spowiadali 6 lat, 3 lata, cztery. To jest bardzo poruszające, że nie muszę stosować terroru i nie muszę mówić im, że musicie się wyspowiadać, wymagać karteczek, obecności i tak dalej, tylko być cierpliwym. Zostawić im wolność - przyjdziesz, to przyjdziesz. Zaproponowałem wyjazd, pojechali na ten wyjazd. Wszyscy się wyspowiadali, wszyscy poszli do Komunii Świętej, w niedzielę wszyscy się stawili tu, w kościele. Rodziców przyprowadzili, którzy w tym tygodniu się spowiadają dlatego, że ich dzieci się wyspowiadały. Przez to, że dzieci opowiadają o wierze i się nawróciły, to rodzice też chcą się nawrócić i to jest taka kula śnieżna. Te dzieci stały się ewangelizatorami, one modlą się za tych rodziców i modlą się za siebie nawzajem i ja w sumie nie muszę wiele robić.

Obserwuj nas także na Google News

Brak zaufania w Kościele

Czego potrzebuje młode pokolenie?
Przede wszystkim potrzebuje wolności. My dzisiaj wprowadziliśmy przymus religijny i wszystko, byśmy chcieli kontrolować, na wszystko byśmy chcieli mieć zaświadczenie. Przecież jak ktoś przychodzi do ślubu, albo do Chrztu Świętego to możemy tą osobę zapytać, czy chodziła na katechezę w szkole, a nie musi ona przynosić jako dowód świadectwa ze szkoły. Możemy ją zapytać, czy się wyspowiadała i jej uwierzyć. Skoro urzędy skarbowe i ZUS dzisiaj wierzą ludziom i przyjmują oświadczenie obywatela, to kościół powinien być pierwszym miejscem zaufania. Lepiej, żeby nas kilka osób oszukało, niż żeby zrazić 100 osób, które będą terroryzowane przez pieczątki, zaświadczenia i podpisy.

Paradoksalnie Kościół z definicji opiera się na wierze.
Nie ma niczego, co by świadczyło o tym, że komukolwiek wierzymy. Kontrolujemy rodziców chrzestnych, kontrolujemy spowiedzi, kontrolujemy wszystkie zaświadczenia. Nie ma przestrzeni rozmowy i nie ma w ogóle żadnego momentu, w którym chcielibyśmy wysłuchać drugiej osoby.

Brak zaufania potęguje brak zaufania wiernych wobec Kościoła jako instytucji?
Jeśli traktujemy ludzi jak dzieci, to oni nigdy nie staną się dojrzali, tylko zawsze będą się czuli jak dzieci. Będą się pytali, czy dzisiaj mogą jeść mięso w piątek, czy nie mogą, będą się pytali, czy ktoś tam coś, a nie będą podejmowali dojrzałych decyzji. Skoro nie będą podejmowali dojrzałych decyzji, nigdy nie staną się ewangelizatorami. Tylko dojrzały człowiek, który poznał coś i ma odpowiedzialność, może stać się ewangelizatorem. Inaczej będzie tylko posłusznym w ławce uczniem.

Nam ogólnie w społeczeństwie brakuje dojrzałości?
Bardzo nam brakuje zaufania społecznego. To są cały czas rzeczy po komunizmie i lęk przed drugim człowiekiem. W pewnym momencie to kształtowaliśmy na początku lat 90. Ja pochodzę z Murowanej Gośliny, gdzie burmistrzem był Tomasz Łęcki i on bardzo dbał o społeczeństwo obywatelskie przez kilkanaście lat, gdy był burmistrzem. Dbał o to, żeby było kilkadziesiąt organizacji społecznych, które działały w naszej gminie i żeby w każdej ludzie działali, ale dzisiaj to zaniedbaliśmy, chcemy mieć państwo sterowane centralnie, szkoły zarządzane centralnie i to jest nieszczęście.

Parafia niczym nowoczesne mikroprzedsiębiorstwo

Wracając do samej parafii, jestem pod wrażeniem jej strony internetowej, na której można praktycznie wszystko załatwić on-line. Czy to wynika z tego, że parafian w dużej mierze stanowią ludzie młodzi?
Ja mam 37 lat, nie posługuję się gotówką. Nigdy nie byłem w biurze parafialnym i nie wiem, jak to w ogóle działa, że idziesz i coś tam ręcznie wypisujesz, szukasz terminu, więc stworzyłem to wszystko tak, jakbym ja chciał, żeby to działało. I okazuje się, że ci wszyscy ludzie, którzy tu mieszkają, korzystają z tego. Nawet osoby, które mają 70 lat, bardzo chętnie z tego korzystają. Zamawiają intencje mszalne, podarowują Msze Święte drugiemu człowiekowi jak prezent. Nawet mamy specjalne vouchery, który może otrzymać każdy, kto zamówi u nas mszę i może taki voucher, chociażby na święta, podarować. Nie skupiamy się na papierach, a na spotkaniu. Jest na nim nasze logo, a sam voucher jest utrzymany w kolorystyce kaplicy. To wszystko ze sobą współgra.

Parafia jest dosłownie mikroprzedsiębiorstwem, które w dodatku posiada wszystkie atrybuty związane z jego wizerunkiem?
Tak, to jest bardzo ważne dla nas, bo tutaj połowa ludzi pracuje w IT, albo są grafikami, więc na pewno bardziej na to zwracają uwagę, kiedy wchodzą na naszą stronę albo właśnie dostają takie kartki. W takiej formie także wystawiamy zaświadczenia, że ktoś może być matką, czy ojcem chrzestnym, zamiast klasycznych brzydkich kartek, i tam napisaliśmy, że jest członkiem naszej wspólnoty i cieszymy się, że zostanie rodzicem chrzestnym. Księża, którzy dostają takie kartki mówią często - mój Boże, czy to w ogóle jest ważne, czy to jest prawdziwe zaświadczenie, czy to można tak w ogóle przyjąć, tu nie ma nic napisane, że jest wierzący, praktykujący.

Nie ma pieczątki?
No właśnie nie mamy, nie używamy, bo w dzisiejszym świecie, nie trzeba mieć pieczątek. To jest prawo powszechne, że nie trzeba mieć pieczątki, tylko my zostaliśmy w dziewiętnastym wieku, gdzie nadal używamy pieczątek.

Z czego wynika to staranie, żeby to wszystko tak ładnie wyglądało?
Żeby parafianie byli dumni, przede wszystkim. Katolicy dzisiaj nie mają być z czego dumni. To jest problem młodych ludzi, że oni się wstydzą przyznać do Kościoła.

Wstydzą się przyznać do tego siermiężnego, dziewiętnastowiecznego kościoła, który wszystko zamiata pod dywan?
Dokładnie, dlatego my staramy się tworzyć takie elementy, żeby ludzie mogli o tym opowiadać, żeby mogli być z tego dumni. I stąd też mamy ekspres do kawy i to wszystko jest z tym związane. Jak byłem w duszpasterstwie u studentów, to kiedy wprowadziliśmy gorącą czekoladę, wtedy o 50 proc. wzrosła nam frekwencja. Kiedy jest msza dziecięca i rodzice nie wiedzą, jak zachęcić dzieci, to mówią, że po mszy będzie czekoladka i przychodzą. Chcą się tu dobrze czuć i mieć dobre wspomnienia z tym miejscem.

Zobacz jak urządzona została kaplica w sklepie:

Pierwsze święta Bożego Narodzenia w nowej parafii

To będą pierwsze święta Bożego Narodzenia w tej parafii. Jak wyglądają przygotowania?
Bardzo prosto. Spowiadam tutaj codziennie kilkanaście osób. Mamy konfesjonał, ale go za bardzo nie używam - spowiadam na kanapie, także z kawą, czy herbatą w dłoniach. Ludzie patrzą i mówią - pierwszy raz w życiu tak się spowiadam. To jest rozmowa. Ta forma odpowiada też starszym, bardziej odpowiada i młodszym. Ludzie szukają takiej formy. To jest specyficzna parafia. Przez to, że są sami młodzi ludzie, praktycznie z całej Polski, wszyscy wyjeżdżają na święta w swoje rodzinne strony, dlatego do końca nie wiemy, ile ludzi tu przyjdzie w święta.

O której będzie pasterka?
Robimy ją o 21, żeby sąsiadów nie denerwować. Uczymy się koegzystencji, bo zwykle kościół jest taką samotną wyspą gdzieś pomiędzy blokami, a tutaj rzeczywiście myślimy o sąsiadach z miłością, solidaryzujemy się z przedsiębiorcami i innymi, którzy też dzielą los najemców.

Kościół przyciąga klientów?
Pomagamy sobie, na przykład pizza czy sushi przynoszą mi jedzenie, babeczki. Teraz będziemy mieli 8 stycznia odpust parafialny i wszystkie przedsiębiorstwa się angażują w ten odpust. Cukiernia robi specjalne ciastka, pizzeria specjalną pizzę. Wszystkie przedsiębiorstwa na ten dzień kupony rabatowe robią, stroimy ulicę Czesława Niemena. Cały dzień będziemy świętować.

Taka forma bardziej festynu rodzinnego?
Dokładnie. Kaplica będzie jednym z miejsc, do którego ludzie będą mogli przyjść. Będą mogli się pomodlić i właśnie zaufać panu Bogu, przede wszystkim i cieszyć się wspólnotą.

Czy my jako społeczeństwo zatraciliśmy sposób postrzegania istoty świąt Bożego Narodzenia?
Odkąd żyję ciągle mówiono, że bardziej zajmujemy się otoczką, niż istotą świąt. Dla mnie to, że ludzie usiądą ze sobą przy stole i przełamią się tym opłatkiem i się pojednają, to już jest dużo i to już by były dobrze przeżyte święta. Tylko odkrycie Jezusa popycha nas do tego, żeby kochać. Jeśli nie odkryję Jezusa, to będę walczył i walczył sam ze sobą ze swoimi grzechami, ze swoimi przyzwyczajeniami. Później będę walczył z otaczającym mnie światem, który jest zły i walczył przy stole wigilijnym, żeby moje wygrało. Jezus uczy nas pokory, że on klęka przed swoimi uczniami i myje im stopy. Kościół taki powinien być i każdy wierny w kościele też chce taki być.

Czy z tego wynikają te legendarne bitwy przy świątecznych stołach o to, że moja racja jest najmojsza?
Tak, bo nie mamy wiary.

Nawet jeżeli ktoś się deklaruje jako katolik praktykujący?
Wiara jest ważna. Praktykowanie jest tylko odpowiedzią, a bez wiary i wiedzy na temat nauczania Jezusa myślimy sobie, że dla dobra tej osoby muszę mu powiedzieć, jaki jest głupi. Jezus mógł wszystkim powiedzieć, że są głupi, że go krzyżują, ale przyjął to z pokorą i my tak samo chcemy się uczyć od Jezusa, że nawet jeśli dzieje się nam coś złego i jest to trudne w tym momencie dla mnie, to muszę zważyć czy teraz się mi opłaca to powiedzieć, czy nie, czy to będzie wyraz miłości, czy też nie. Siłę do tego daje nam tylko wiara, wewnętrzny głos Boga, bo bez tego nie będziemy mieli siły, żeby swoje pragnienia i popędy zwalczać. Samotność nas zabija, a kościół to jest budowanie wspólnoty z Bogiem i z drugim człowiekiem. Jeśli wspólnota mnie męczy, to Bóg mnie niesie, a jeśli Boga tracę, to wspólnota mnie niesie. To jest wzajemne przenikanie się.

Nam się wydaje, że wypowiedzenie mojej prawdy jest ważniejsze niż kochanie drugiego człowieka. Trzeba się liczyć z tym, że z wiekiem coraz bardziej ludzie nas denerwują. Im człowiek jest młodszy, tym lepiej przyjmuję rzeczywistość, a później już po prostu dajesz sobie spokój. Mówisz, ten jest głupi, z tym się nie zadaje, a już najlepiej sobie posiedzę w domu sam z herbatką pod kocem i już nie będę z tymi ludźmi budował relacji. Im jesteśmy starsi, tym jest coraz gorzej i tylko Jezus jest w stanie nas odmłodzić, żebyśmy znowu zaczęli myśleć jak dzieci, że ważniejsze jest to wyjście z domu, spotkanie, siedzenie bez sensu na ławce, przesiadywanie z drugą osobą, to jest sens życia. Nam się wydaje, że my coś chcemy osiągnąć, że chcemy zrobić najlepszy artykuł, czy najlepsze zdjęcie w życiu albo być najlepszym duszpasterzem, a tymczasem bez sensu siedzenie jest sensem życia i właśnie to najbardziej wspominamy.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomorskie Targi Mieszkaniowe "Dom Mieszkanie Wnętrze" w Gdyni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Parafialny start-up w sklepie. Nowa parafia na Łacinie w Poznaniu z kaplicą urządzoną na parterze bloku - Głos Wielkopolski

Wróć na pleszew.naszemiasto.pl Nasze Miasto