Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od kulinarnego show, woli zacisze własnej kuchni...

Halina Gajda
fot. archiwum rodzinne
Joanna Tokarz kilka lat temu założyła kulinarnego bloga Kuchnia w Czekoladzie. Zamieszcza tam sprawdzone w praktyce przepisy, przede wszystkim na ciasta

Joanna Tokarz, autorka bloga Kuchnia w Czekoladzie zdradza nam początki swojej przygody z gotowaniem i pieczeniem. Przyznaje, że nie wszystko i zawsze jej się udawało. Mówi, że woli pieczenie od gotowania, choć w fast-foodach mogłaby konkurować z najlepszymi. Nie uważa się za taką blogerkę, która o kulinariach wie wszystko - każdy dzień przynosi jej nowinki, które wprowadza do swojej kuchni.

Pewnie piekła Pani, kiedy była małą dziewczynką. Podglądała mamę, gdy pichciła obiad i mówiła: mamo, ja chcę sama?
No właśnie nic takiego nie mówiłam! Owszem pomagałam na tyle, jak potrafiłam. Często ta pomoc kończyła się po prostu na oblizywaniu pałki czy też makutry - o mikserze można było pomarzyć - ale starałam się być przydatna. Z gotowaniem było podobnie. Wiedziałam, że mama na pewno zrobi lepiej, więc ja się już nie mieszałam. Co innego przygotowywanie sobie śniadania czy kolacji. Pierwszą jajecznicę usmażyłam w wieku pięciu, może sześciu lat. Była zdrowa, bo bez soli. Po prostu jeszcze wtedy nie wiedziałam, że trzeba troszkę dać dla smaku.

Pamięta Pani swoje pierwsze, samodzielnie upieczone ciasto?
I tutaj też pewnie wszystkich zaskoczę! Nie pamiętam dokładnie, czy to było pierwsze, ale wiem, że mama wtedy wyjechała i chciałam koniecznie upiec jakieś ciasto na niedzielę. Nie miałam bladego pojęcia o pieczeniu, ale miałam przepisy mamy i piękny kawał sera białego z własnego gospodarstwa. Wybór mógł więc paść tylko na sernik. Zrobiłam wszystko według receptury i po dodatkowych konsultacjach z mamą, tyle że po upieczeniu, sernik w ogóle nie dał się kroić… W głowie kołatała mi się myśl, że w niedzielę zamiast rodziny, ucztę będą miały kury. Okazało się jednak, że sernik jest całkiem dobry! Skąd miałam wiedzieć, że sernik na mleku nawet po upieczeniu jest tak miękki, że potrzebuje sporo czasu, by dało się go ukroić? Dodam, że miałam już wtedy coś koło 20 lat, ale o internecie w domu i radach „wujka Google” mogłam pomarzyć.

Ma już Pani wieloletnie doświadczenie w kuchni. Z perspektywy czasu co uważa Pani za największą kulinarną wpadkę? A co za sukces?
W kuchni „rządzę” tak naprawdę dopiero od pięciu lat, czyli od chwili, gdy przeprowadziłam się po ślubie do męża. Chcąc nie chcąc trzeba było się zabrać za gotowanie. Nie uważam się za wszechwiedzące guru i praktycznie codziennie dowiaduję się nowych rzeczy, które później mogę wykorzystać przy gotowaniu. Jednak jakbym nie robiła, to i tak jest kilka rzeczy, które wyjść mi nie chcą. Na przykład beza, a dokładniej krążki bezowe do tortu. I wołowina! To chyba największa zmora! A największy sukces? Pewnie jeszcze przede mną, choć do pierogów, które uwielbiam lepić z różnymi nadzieniami, zarówno na słodko, jak i na słono, przyczepić się nie mogę!

Mąż jest pierwszym degustatorem? Czy - w czasie, gdy jeszcze nie byliście małżeństwem - zapraszała go Pani na przyrządzony przez siebie obiad, deser...?
Pierwszym degustatorem zazwyczaj jestem ja sama. Mąż jest niestety wybredny, jeśli chodzi o gotowanie i akurat do jego serca przez żołądek ciężko trafić. No, chyba że ciągle serwowałabym fast foody. I nie lubi domowych wypieków! No proszę powiedzieć, jak można ich nie lubić?! Przed ślubem jadał je, ale widać, wtedy nie miał jeszcze śmiałości odmówić.

Zdarzyło się, że coś skrytykował?
Nie zawsze wszystko mu pasuje. Niektórych rzeczy nawet nie tknie, no, chyba że nie wie, co dokładnie ma na talerzu. Tak było ostatnio, gdy zrobiłam polędwiczkę marynowaną z dodatkiem pierników. Od razu się wykrzywił, ale gdy zostało jej odrobinę i dodałam do pizzy, to smakowało do tego stopnia, że zjadł moją porcję, a swoją zostawił…

Skąd czerpie Pani inspiracje do pieczenia i gotowania? Czy to są przepisy z internetu, od innych blogerów, czy sama Pani wymyśla?
Przepisów w internecie jest tyle, że tak naprawdę ciężko coś samemu wymyślić. Czasem mam jakieś przebłyski, ale jak tylko wpiszę w Google, to okazuje się, że coś zupełnie podobnego już jest. Nie zrażam się tym, tylko działam dalej, a po przygotowaniu umieszczam link potrawy, na której się wzorowałam, jako źródło inspiracji. Wydaje mi się to najrozsądniejszym rozwiązaniem i w ten sposób szanuję czyjąś pracę.

Preferuje Pani kuchnię polską, czy inne, bardziej egzotyczne.
Zdecydowanie polską. Nie przejmuję się trendami typu „wolność od glutenu” Pierogi, makarony, naleśniki wychodzą mi całkiem dobrze. Poza tym, powiedzmy sobie szczerze - ta zdrowa kuchnia, jest dosyć kosztowna. I jeszcze jedna sprawa - nie zaserwowałabym czegoś, czego sama bym nie zjadła.Poza tym tak naprawdę wolę pieczenie od gotowania.

Myślała Pani kiedyś o tym, żeby iść do jakiegoś kulinarnego show?
Absolutnie się nie widzę w takim programie! Tam trzeba być albo przebojowym, albo na tyle głupim, by pozwalać robić z siebie popychadło. Zdecydowanie wolę swoje cztery kąty i spokój, który coraz częściej towarzyszy mi przy pichceniu.

Jak się patrzy na Pani zdjęcia potraw na blogu, to człowiek ma ochotę ugryźć monitor komputera? Jak przygotowuje Pani scenografię do zdjęć?
I tu zaczynają się schody, bo o ile przygotować potrawę jest czasem łatwo i szybko, tak z tą scenografią potrafi zejść nawet ponad godzinę. Tutaj ważny jest każdy detal, począwszy od rodzaju i koloru talerza, a skończywszy na tym, czy sztućce położyć obok, czy je całkowicie pominąć. Do tego dochodzi obróbka komputerowa, napisanie jakiegoś „wstępu” do przepisu i sam przepis. Przy obojgu dzieciach i konieczności wykonania innych domowych prac, czasem dzień to mało. Mimo to lubię to robić, a gdy słyszę, że coś wygląda apetycznie, to daje mi to dodatkowego kopa do działania: aż chce się ruszyć szanowne pośladki i zdziałać coś naprawdę ekstra!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kotlety mielone z piekarnika z fetą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Od kulinarnego show, woli zacisze własnej kuchni... - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto