Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nina Majewska-Brown: "Wszystko w naszym życiu się zmienia" [Rozmowa NaM]

Redakcja
Nina Majewska-Brown: "Wszystko w naszym życiu się zmienia" [Rozmowa NaM]
Nina Majewska-Brown: "Wszystko w naszym życiu się zmienia" [Rozmowa NaM] Anna Kaczmarz
Nina Majewska-Brown to absolwentka wydziału polonistyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przez lata pracowała w różnych wydawnictwach literackich. Prowadziła też własną działalność gospodarczą, a obecnie jest "panią domu", czyli głównie wychowuje synów. Pisze od dawna, ale wcześniej głównie dla siebie. „Wakacje” to jej świetny debiut literacki. Książka opowiada historię Niny - kobiety w średnim wieku, która na pozór ma wszystko: kochającego męża, dwójkę uroczych dzieci, dom, pracę, która jest jej pasją.

Twoje książki opisują życie kobiety o imieniu Nina. Czy Nina to ty?
Niekoniecznie, chociaż jak łatwo zauważyć Nina to imię moje i bohaterki książki. Mamy ze sobą bardzo wiele wspólnego. Do konstrukcji postaci użyłam wielu swoich doświadczeń. Bohaterka ma podobne jak ja zdanie na różne tematy. No i podobnie jak ona nie chcę spędzać świąt z teściami…

Skąd wzięłaś pomysł na „Wakacje” i „ Pewien dzień”?
Muszę się do czegoś przyznać. Obie powieści wzięły się stąd, że po prostu zawsze chciałam napisać książkę. Nie jakąś konkretną. Po prostu książkę. To marzenie nabrało realnych kształtów, gdy pojechałam z rodziną na wakacje do Barcelony. Było fantastycznie. I nagle, w którymś momencie pomyślałam sobie - co by było gdybym nagle straciła męża, środki dożycia, pracę… I tak powstał pomysł „Wakacji”. „Zwyczajny dzień” to kontynuacja losów bohaterki.

Nie bez przyczyny pytałam, czy bohaterka książek to ty. Bardzo realistycznie opisujesz pewne sytuacje i uczucia.
Ja te emocje i uczucia przetworzyłam w sobie, wyobraziłam sobie pewne sytuacje, okropne, tragiczne dla bohaterki. Opisałam wiele intymnych rzeczy. By bardziej uprawdopodobnić akcję i lepiej wyrazić pewne uczucia pisałam w pierwszej osobie. Bardzo wiele z siebie włożyłam w te książki i bardzo dużo mnie to kosztowało.

Niektórzy czytelnicy uważają, że zbyt dosadnie opisywałaś niektóre sytuacje. Mają zastrzeżenia, że używasz wulgaryzmów.
To wulgaryzmy celowe, zresztą są to wulgaryzmy postaci - bohaterów, a nie moje - autorki. Użyłam ich świadomie, by dialogi nie były zbyt sztywne. Przecież jak się prawdziwym życiu uderzymy w nogę, to klniemy a nie mówimy uprzejmie: "o prawdopodobnie stuknęłam się w łydkę". Zrobiłam to po to, aby opisane sceny wypadły realnie. Uważam, że trzeba jakoś dynamizować język.

Lubisz pisać?
Zdecydowanie tak. Jestem z wykształcenia polonistką i zawsze podobała mi się zabawa ze słowem. A już szczególnie spodobało mi się to, że byłam w stanie zmusić ludzi, by przeczytali to co napisałam.

Pomysł na moją pierwszą książkę powstał w Barcelonie, gdy zaczęłam zastanawiać się: "co by było gdyby". Mój mąż stwierdził wtedy: "weź to spisz". Doszłam do wniosku, że nie powinnam w sobie tłumić chęci pisania.


Napisałaś coś oprócz dwóch książek? Może jakieś opowiadania?

No oczywiście (śmiech). Opowiadania o prowadzeniu domu i potrawach. A tak poważnie, to zaczęłam jakiś czas temu pisać bloga - właśnie o prowadzeniu domu i o kulinariach.

Wracając do książek. „Wakacje” składają się z 2 elementów. Pierwsza część jest lekka, łatwa i przyjemna. Takie czytadełko o kobiecie, która ma pewne zastrzeżenia do męża i nie znosi jego rodziny. Druga część książki, ta po wypadku w Barcelonie jest całkowicie inna. To zabieg celowy?
Tak. Chciałam pokazać, że wszystko w naszym życiu się zmienia. Że nic nie jest stałe i na zawsze. Czytelnicy, z którymi rozmawiałam twierdzili, że śmierć męża drania jest ok i jest do przyjęcia, ale to, że ginie syn bohaterki to już nie jest ok. Ale takie przedstawienie sytuacji też było zabiegiem celowym. Ta śmierć miała czytelnikami wstrząsnąć.

To miały być z założenia książki dla kobiet?
W zasadzie nie. Chciałam, by przeczytali je też mężczyźni. Chciałam wczuć się w emocje faceta i opisać wszystko tak, by była to lektura także dla mężczyzn. Próbowałam. Gdy na początku napisałam coś, dawałam to do przeczytania mężowi. Na początku mówił: "Halo, ale przecież faceci wcale tak nie myślą!" Wczuciu się w skórę faceta miało też służyć przedstawienie problemu zdrady. Mąż to drań, zdradził bohaterkę. Chciałam opisać to nie jako zwyczajną, prostą sytuację, ale spojrzeć na to z drugiej strony. Przecież z jakiegoś powodu ten facet zdradził? Może żona się zaniedbała ? Może coś powiedziała? Coś musiało go do tego skłonić. Za długa smycz? Za krótka?

Czytelnicy twierdzą, że twoje książki przyjemnie się czyta. Że są takie normalne. Ta „normalność” to dla ciebie komplement?
Zdecydowanie tak. Jak powiedziałam, włożyłam w te książki wiele z siebie. Nawet zdjęcia na okładkę zrobiłam sama, okładkę wykonał mój mąż. A same książki dały mi niesamowitą wartość. Napisałam je, zatrzymałam się w biegu, mogłam robić coś innego.

Co chciałaś przekazać czytelnikom?
Generalnie przesłanie książki jest takie, że żyjemy tu i teraz. Trzeba smakować życie, cieszyć się jego urokami. Trzeba wiedzieć i pogodzić się z tym, że w życiu są przyjemności, ale są też nieprzyjemności.

Trzeba wiedzieć, że się da radę w każdej sytuacji. Ekstremalne sytuacje nas sprawdzają, to esencja życia.

Czyli właśnie trzeba się obawiać "pewnych sytuacji"?
Mam w sobie wiele lęków, ale staram się coś z nimi robić. Uważam, że lęk, napięcie powoduje, że zaczyna się działać i dzięki temu może powstać coś fajnego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto