Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie chciała zająć się dzieckiem, które połknęło agrafkę. Lekarka z Ostrowa Wielkopolskiego usłyszała zarzuty

Redakcja
arch. NM/ŻK
Wracamy do sprawy półrocznego Kubusia, który połknął agrafkę. Rodzice z chłopcem udali się lekarki w Krotoszynie, ale ta go odesłała. Chłopiec trafił do szpitala w Ostrowie Wielkopolskim, a potem do szpitala we Wrocławiu. Lekarce, która pochodzi z Ostrowa Wielkopolskiego postawiono zarzuty

Przypomnijmy. Mieszkanka Krotoszyna 28 września, w godzinach wieczornych, przyjechała na Szpitalny Oddział Ratunkowy ze swoim 6-miesięcznym synkiem Kubusiem, który połknął małą agrafkę. Usłyszała jednak od lekarki, że stan niemowlęcia jest dobry i ma jechać do ostrowskiego szpitala. - Lekarka nie przeprowadziła żadnego badania. Wykonano tylko zdjęcie RTG i kazano nam jechać szybko do Ostrowa - mówi matka Kubusia.

Kobieta nie wiele myśląc ruszyła w drogę. Już w Biadkach dziecko zaczęło się krztusić. Przy drodze stał patrol policji. Ojciec poprosił policjantów o pomoc. Ci zachowali się bardzo przytomnie i pewnie zareagowali na prośbę rodziców. Byli to: sierż. sztab. Janusz Szulc oraz st. sierż. Paweł Szczypior. Pod Ostrowem eskortę przejęli tamtejsi funkcjonariusze: sierż. sztab. Bartłomiej Kolenda oraz sierż. sztab. Maciej Karasiński. - Jechaliśmy przerażeni, ale trafiliśmy do szpitala bardzo szybko - kontynuuje kobieta.

W Ostrowie niemowlę zostało prześwietlone. Lekarze stwierdzili, że agrafka utknęła w okolicy tchawicy. Była otwarta, a ostry koniec był skierowany ku górze. Ostrowski szpital niestety ze względu na brak odpowiedniego sprzętu nie mógł wykonać zabiegu. Podjęto decyzję o przewiezieniu niemowlaka do szpitala we Wrocławiu.

Tam rodzice udali się z maleństwem karetką w obsadzie lekarza. - Zabieg trwał jakieś 15 minut i zakończył się szczęśliwie. Dziś Kubuś pewnie już nic nie pamięta. My jednak będziemy to długo pamiętać - mówi matka. - Stało się, co się stało. Bóg nad maleństwem czuwał - dodaje babcia chłopca.

Jak dodaje matka razem z mężem nie wiedzą jeszcze czy wytoczą szpitalowi proces. - Czekamy aktualnie za zakończeniem postępowania prowadzonego przez prokuraturę - mówi matka. Jak dodaje już kiedyś mieli problemy z krotoszyńskim szpitalem. - Kiedyś nasz drugi syn złamał obojczyk. Też wysłano nas do Ostrowa. Na zdjęciu jednak wykonanym przez krotoszyński było zdjęcie starszej kobiety. Pomylono płyty. Mąż musiał wracać do Krotoszyna po dobre zdjęcie - mówi kobieta.

WIĘCEJ NA TEMAT ZDARZENIA ZNAJDZIESZ TUTAJ:
LEKARKA ODESŁAŁA NIEMOWLĘ, KTÓRE POŁKNĘŁO AGRAFKĘ

SŁAWOMIR PAŁASZ, RZECZNIK PRASOWY SP ZOZ O ZDARZENIU

Szpital na początku całej sprawy dość chętnie komentował całość zdarzenia. - Dziecko w chwili badania lekarskiego nie miało niepokojących objawów dotyczących niewydolności krążeniowej czy oddechowej, nie miało też zaburzeń połykania, ani innych cech niepokojących, które zagrażałyby jego życiu. Aby przyspieszyć transport do Ostrowa, biorąc pod uwagę stabilny stan dziecka, lekarka zaproponowała, by na oddział chirurgii dziecięcej rodzice przewieźli synka własnym samochodem - mówił oficjalnie Sławomir Pałasz.

Dziś więcej informacji. Sprawą zainteresowała się bowiem prokuratura. Powołano biegłego z zakresu ratownictwa medycznego i przesłuchano już lekarzy, którzy zajmowali się chłopcem. Lekarka usłyszała zarzut narażenia chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi jej za to pięć lat pozbawienia wolności.

Kobieta nie przyznała się do winy i złożyła wyjaśnienia, które będą teraz sprawdzane przez prokuraturę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ostrow.naszemiasto.pl Nasze Miasto