Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na jakiej diecie, i dlaczego, był profesor Jan Miodek?

Prof. Jan Miodek
Fot. Mikolaj Nowacki / Polskapresse

JAN MIODEK
Rzecz o języku
Dieta w moim życiu

Że dieta może być źródłem komunikacyjnych nieporozumień, przekonałem się już jako kilkuletnie dziecko. Przechodziłem zapalenie miedniczek nerkowych, więc zalecono mi ścisłą bezsolną dietę. Gdy wyniki kolejnych badań były wyraźnie lepsze, jeden z tarnogórskich pediatrów orzekł: „Można już teraz stosować dietę małosolną”. A kiedy po jakimś czasie wyniki były jeszcze bardziej optymistyczne, pan doktor oznajmił z radością: „Można już potrawy umiarkowanie solić”. Zdumiona Mama wykrzyknęła, że – zgodnie z lekarskim zaleceniem – mało je soli już od wielu dni. Usłyszała wtedy: „Byłem pewien, że pani wie, że dieta małosolna dotyczy produktów żywnościowych zawierających sole naturalne, a nie soli kuchennej”. Nieporozumienie to utkwiło mi w pamięci na całe życie.

Ale też i przez całe życie dieta była dla mnie „specjalnym sposobem odżywiania z ustaleniem jakości i ilości pokarmów, stosowanym zwłaszcza podczas choroby lub w czasie odchudzania”. Jest na diecie, przeszedł na dietę, stosuje dietę to najczęstsze zwroty z dietą używaną w tym tradycyjnym znaczeniu.

Tymczasem od paru lat – w prasie i w różnych poradnikach – spotkać można dietę funkcjonującą w zupełnie innych znaczeniach. Sięgam do naszej wspólnej książki z roku 2016 „Trzy po 33” – Jerzego Bralczyka, Andrzeja Markowskiego i mojej – i z felietonu kolegi Andrzeja wynotowuję znamienne przykłady: „Odpowiednio zbilansowana dieta dla rocznego dziecka zapewnia jego prawidłowy wzrost i rozwój”, „Dieta zdrowego człowieka”, „Najprawdopodobniej od najwcześniejszego etapu rozwoju dieta hominidów opierała się na pożywieniu zwierzęcym”, „Praludzie uzupełniali swoją dietę również pokarmem roślinnym”, „Warzywa powinny być składnikiem codziennej diety każdego z nas”. We wszystkich przywołanych zdaniach diety użyto nie w tradycyjnym znaczeniu „specjalny sposób odżywiania”, ale w znaczeniu nowym – „sposób odżywiania się”.

Jak doszło do tej znaczeniowej ewolucji? – Dokonała się ona – nietrudno się domyślić – pod wpływem języka angielskiego, w którym wyraz diet znaczy przede wszystkim tyle, co „sposób odżywiania się”; użycie tego słowa w znaczeniu „specjalny sposób odżywiania się” jest tam o wiele rzadsze. U nas było przez lata prawie wyłączne, ale pod wpływem ekspansywnej angielszczyzny proporcje na naszych oczach ulegają zaburzeniu. Oczywiście, nie wyobrażam sobie naszego języka bez starych konstrukcji typu: „Czymś się zatrułem. Muszę przejść na dietę”, „Jest po operacji. Czeka go wielotygodniowa dieta”, ale chyba będziemy się musieli przyzwyczajać do użyć nowych w rodzaju „Dobrze się czuję, bo taka jest moja codzienna dieta”, „Polecamy wszystkim taką dietę”.

W pewnym artykule zaś poświęconym odchodzeniu ludzi młodych od telewizora czytam: „Jaka więc w przyszłości będzie medialna dieta w Polsce?”, „Za sprawą podpiętych do internetu smartfonów, tabletów i laptopów model telewizyjnej diety medialnej odchodzi do przeszłości”. Doczekaliśmy się więc już nawet mtaforycznej diety medialnej, czyli „sposobu korzystania z mediów”, swoiście zasilającej dietę „sposób odżywiania się”.

Dodajmy na koniec, że dieta związana z żywieniem pochodzi z łaciny, w której oznaczała „zalecony sposób odżywiania się”, a Rzymianie – jak informuje prof. Markowski we wspomnianej wyżej książce – zapożyczyli ją najprawdopodobniej z greki, w której wyraz diaita znaczył tyle, co „należyty sposób”.

Jan Miodek

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto