Do niedawna dzielnica uważana była za jedną ze spokojniejszych i bezpieczniejszych. W ubiegłym tygodniu przyjechała do Clapham Junction do koleżanki w odwiedziny na kilka dni. - Jechałam rowerem po swojej okolicy i prawie się popłakałam, jak zobaczyłam to co się stało z budynkami i jaka jest sytuacja ludzi, którzy tam mieszkają - opowiada. Widziała powybijane szyby, wyrwane drzwi. Mówi, że większość sklepów zabita jest płytami. Londyńczycy chociaż się boją, to nie chcą opuszczać swoich domów. - Z jednej strony to jest ich dorobek życia, a z drugiej nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić - tłumaczy. Rodzina z Polski dzwoniła i pytała się, czy nic jej się nie stało. – Na ulicach giną też ludzie. Widziałam w telewizji, że w Manhattanie i w dzielnicy Londynu Croydon były ofiary śmiertelne zamieszek – mówi. Dodaje, że mieszkańcy wychodzą na ulice i razem sprzątają, wspierają się. Nie ukrywa, że największy żal mają do policji. – Zareagowali na wszystko za późno.– Na YouTube są clipy video, gdzie widać jak ci bezczelni złodzieje grabią bezkarnie okoliczne sklepy, a policja się po prostu temu przygląda – opowiada dziewczyna. Ludzie byli tym oburzeni. Dodaje, że mieszkańców nie zadowalają zapewnienia policji, że zrobiła wszystko co należało.
Ilona, która w Londynie czuje się jak w domu, twierdzi, że mimo wszystko paniki nie ma. – To nie są zamieszki o charakterze wojennym, tylko zwykle chuligaństwo – mówi. Obawia się jednak, że zamieszki mogą się powtórzyć, a ludzie zastanawiają się, kto jest odpowiedzialny za tę sytuację. –Rodzice, brak wartości, bieda, rząd, policja – wymienia. To Ci ostatni obwiniani są za złe traktowanie ludzi innej rasy. – Można nawet mówić o rasistowskim traktowaniu tej rasy. Przykładem jest tzw.’stop and search’ - gdzie policja ma prawo zatrzymać kogokolwiek, jeśli podejrzewa, że może zagrozić on swoim zachowaniem społeczeństwu – mówi dziewczyna. To właśnie biali mieszkańcy Anglii chcą „oczyścić ulice Londynu z kolorowych”. Ilona usłyszała od znajomego odpowiedź młodej dziewczyny, na pytanie dlaczego bierze udział w tych zamieszkach.
– Odpowiedziała, że chciała pokazać policji, że może zrobić cokolwiek zechce– opowiada Polka. To był najzwyczajniej w świecie bezczelny pokaz gangów, chuligaństwo i bezkarności - mówi oburzona.
Życie w Londynie bardzo powoli wraca do normy.
– Te dzielnice które zostały napadnięte, powoli odbudowują się - twierdzi. W piątek wróciła do Kent, w którym mieszka od kilku lat. Zapewnia, że do Londynu będzie przyjeżdżała. – Chcę wierzyć , ze sytuacja zostanie opanowana – dodaje choczanka. Przez myśl jej nie przeszło wracać do kraju.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?