Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lądowanie na Księżycu? Nie było go! Teoria spiskowa zapisana kodem Kubricka

Marcin Zasada
Widzieliśmy to w telewizji. Amerykanie przespacerowali się po Srebrnym 
Globie, zostawili na nim flagę i pamiątkową tablicę. Był rok 1969
Widzieliśmy to w telewizji. Amerykanie przespacerowali się po Srebrnym Globie, zostawili na nim flagę i pamiątkową tablicę. Był rok 1969 NASA
To już ponad cztery dekady od spaceru pierwszego człowieka po Srebrnym Globie. A może i nie. O pewnej diabelskiej teorii, według której w inscenizacji lądowania na Księżycu uczestniczył pewien słynny reżyser pisze Marcin Zasada.

Nie było żadnego lądowania na Księżycu, to jasne jak słońce. Amerykanie wszystko to zainscenizowali, odegrali i nakręcili. Kto nakręcił? Nie Spielberg, nie Disney, ani nie Jerzy Passendorfer. To był Stanley Kubrick. Swoją tajemnicę zabrał do grobu, ale potomnym zostawił ślady, które prowadzą do jądra tego spisku. Przed Państwem: mały krok dla Kubricka, wielki krok dla ludzkości.

Wersja oficjalna: 16 lipca 1969 r. z przylądka Canaveral na Florydzie wystrzelono rakietę Saturn V. Na jej szczycie znajdował się statek Apollo 11 z Neilem Armstrongiem, Edwinem Aldrinem i Michaelem Collinsem. Po trzech dniach Apollo 11 wszedł na orbitę Księżyca. Armstrong i Aldrin przeszli do modułu "Orzeł", który po odłączeniu, 20 lipca, wylądował na Księżycu.

Armstrong, stawiając kroki na pylistej glebie, powiedział genialną sentencję: "To mały krok dla człowieka, ale wielki krok ludzkości". Aldrin i Armstrong na Księżycu zostawili amerykańską flagę i pamiątkową tabliczkę. Na Ziemię wrócili 24 lipca. Niezwykła historia.

On wiedział za dużo

Teraz o Kubricku, kinowym wizjonerze. Człowiek, który nakręcił "Mechaniczną pomarańczę", "Full Metal Jacket" i "Dr Strangelove". A także "2001: Odyseję kosmiczną", film, który miał tak spodobać się w CIA, że reżyserowi, w ramach tajnej operacji, powierzono nagranie fikcyjnego lądowania na Księżycu. Ponoć przydały się nawet dekoracje z "Odysei". To pogląd przedstawiony m.in. przez dokumentalistę Williama Karela, w filmie "Ciemna strona Księżyca".

Pierwotnie filmowaniem sceny z małym krokiem człowieka i wielkim krokiem ludzkości zajęli się czterej agenci CIA. Kubrick, widząc ich błądzenie na manowcach sztuki filmowej, sam postanowił pokierować pracami zdjęciowymi. I jak to w życiu bywa, od życia piękniejsza okazała się kreacja. A Kubrick, za dobrą robotę, dostał ponoć od NASA ultraszybkie obiektywy, którymi nagrał wiele scen innego filmu "Barry Lydon".

7 marca 1999 roku reżyser zmarł nagle na atak serca. Tak odszedł człowiek, który wiedział za dużo. Na szczęście, 19 lat wcześniej stworzył dzieło, którego rozszyfrowanie księżycowym blaskiem obnaża spisek amerykańskich imperialistów: "Lśnienie". Horror z Jackiem Nicholsonem w roli głównej, na motywach powieści Stephena Kinga.

Pozornie niewiele tu związków ze sfingowaną rzekomo misją Apollo 11. Nicholson gra Jacka Torrance'a, pisarza, który dostaje pracę zimowego stróża w górskim hotelu Overlook. Wyjeżdża do niego razem z żoną i 5-letnim synem, Dannym. Dziecko, obdarzone niezwykłą wrażliwością, nękają makabryczne wizje. W tym samym czasie Jack stopniowo popada w obłęd. No i gdzie ten Księżyc i kosmonauci przebierańcy?

Zima? Zimna wojna!

Zacznijmy od sceny, w której Jack przyjmuje pracę w hotelu. Jego menedżer ubrany jest w kolorach: czerwonym, białym i niebieskim (barwy USA). Mówi, że Overlook został zbudowany na grobach Indian, a jego wnętrze przyozdobione jest wieloma indiańskimi symbolami. Czy to nie trafna metafora Ameryki?

Na biurku menedżera widać amerykańską flagę - to dowód na to, że bohater grany przez Barry'ego Nelsona jest przedstawicielem rządu USA. Z kolei Torrance to alter ego samego Kubricka, a propozycja zaopiekowania się hotelem nasuwa analogie z ofertą nakręcenia przez reżysera lądowania na Księżycu. No i nadchodząca, szalejąca zima: to przecież symbol zimnej wojny USA z ZSRR. Rurka z kremem.

Pierwszego dnia w hotelu Danny ma wizję bliźniaczek gapiących się nań w korytarzu. Jak nazywał się kosmiczny program, który poprzedził program Apollo? Gemini, czyli bliźnięta. Co ciekawe, tego wątku nie ma w książce Kinga. Teraz pierwsza scena pokazująca pisarską pracę Jacka: w poszukiwaniu natchnienia, rzuca piłką w ścianę z indiańskim malowidłem ze specyficznie wystylizowanymi sylwetkami. Nie trzeba się przyglądać, by dostrzec ich podobieństwo do szykujących się do startu rakiet. Więc Jack rzuca piłeczką. 11 razy (przypadek?).

Potem ciska ją w korytarz. Ta toczy się do bawiącego się Danny'ego. Co ma na sobie chłopak? Sweter z rakietą i napisem Apollo 11. Danny podnosi się w charakterystyczny, nienaturalny sposób, a Apollo 11 wygląda, jakby odrywał się od ziemi. Fałszywy Apollo 11.

A jednak się nie przypala!

Więcej tropów? Danny w sweterku wchodzi do pokoju 237 i zaczynają się kłopoty. Torrance był ostrzegany, żeby nikt nie zbliżał się do tego miejsca, bo dzieją się w nim dziwne rzeczy. Pokój 237 to misja, jaką powierzono Kubrickowi: niebezpieczna, wymagająca dyskrecji i wiodąca na zatracenie. W książce Kinga na drzwiach, za którymi czai się zło, wisi numer 217. Dlaczego reżyser zmienił liczbę? Może dlatego, że odległość z Ziemi na Księżyc wynosi 237 tys. mil.

Jeszcze o misji: w "Lśnieniu" wiele słyszymy o jej wadze. Jack mówi żonie, że misja, którą ma do wypełnienia w hotelu, to bilet do lepszego świata. Czy ktoś wierzy, że chodziło mu o robotę dozorcy?

Zbliżenie kamery na kartkę w maszynie do pisania. W powtarzanym zdaniu: "All work and no play makes Jack a dull boy" (Cała praca i brak zabawy zmieniają Jacka w nudziarza) świrującego Jacka, w oczy rzuca się pierwszy wyraz. W dodatku "All" wygląda jak "A11". Apollo 11. Voila!

Takich podejrzanych paralel jest więcej, a nie chodzi przecież o to, by Czytelnikowi cały film opowiadać. To trzeba zobaczyć.

A następnego dnia rano, gdy Czytelnik będzie smażył sobie jajecznicę na śniadanie, niech łaskawym okiem spojrzy na teflon na patelni. To z NASA i programu Apollo ten materiał trafił z czasem do naszych kuchni. Więc nawet jeśli Kubrick nakręcił spacer na Księżycu, w pewnym sensie, dzięki kosmonautom dziś nie przypalają nam się jajka. I to jest wielki krok dla najedzonej z rana ludzkości.

Konspiracyjny Top 7, czyli teorie spiskowe, w które trudno uwierzyć. Ale można się postarać

1. Średniowiecza nie było
A właściwie nigdy nie wydarzyły się lata 614-911. Historyk Hans Ulrich Niemitz dowodzi, że ten okres dodano do kalendarza w wyniku błędu lub spisku. Chodzi o nieścisłości na styku kalendarza juliańskiego i gregoriańskiego. Więc tak naprawdę żyjemy w roku 1714. Za rok Euro. Euro 1715.

2. II wojna światowa?
Ha, ha, ha. To wydarzenie nie miało miejsca, a było jedynie spiskiem z dużą liczbą efektów specjalnych. Niejaki Donald Holmes udowadnia to wszystko w swojej książce "Spisek Iluminatów". Podobno wierzy mu 5 proc. Amerykanów. Pozostałe 95 proc. nie wie, gdzie leży Warszawa.

3. LaToya i Michael Jackson to ta sama osoba
Do śmierci Michaela (załóżmy, że umarł), można było przypuszczać, że to Michael był LaToyą i Michaelem, ale teraz wygląda na to, że było odwrotnie. Fakt, oboje mieli słabość do operacji plastycznych i wyglądali podobnie. Podobnie? Przecież byli rodzeństwem. Jasne...

4. Ziemia jest płaska
Jak naleśnik. W USA działa Towarzystwo Płaskiej Ziemi, które utrzymuje, że zdjęcia naszej krągłej planety to robota Photoshopa. Jednym z dowodów spisku jest flaga ONZ, na której widać prawdziwy, płaski model Ziemi. Aha, towarzystwo ma też swoją komórkę w Polsce.

5. Paul McCartney nie żyje
To jasne, zginął w wypadku samochodowym w 1966 roku. Od tego czasu zastępuje go sobowtór, który w dodatku imituje głos oryginalnego McCartneya. Dowody? Mnóstwo - tropy na okładkach płyt Beatlesów i w tekstach: w "Strawberry Fields Forever" Lennon rzekł: "I buried Paul" (Pochowałem Paula).

6. To i owo o Hitlerze
Że przeżył wojnę? A nie? Miłej emeryturki kosztował w Argentynie lub w stanie Montana w USA. Jego armia dysponowała w czasie wojny (tej, której nie było), latającymi spodkami i bazą na Biegunie. Aha, wg innej teorii, naziści też byli na Księżycu.

7. WTC
Internet roi się od filmów i rozpraw dowodzących, że atak na WTC został ukartowany. Prawie połowa Amerykanów nie wierzy w oficjalną wersję zdarzeń. Kto zatem zbombardował USA 11 września? Bush, Żydzi, a może Bush i Żydzi. No i kumpel Busha, Bin Laden.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto