W lutym ubiegłego roku policjanci ujawnili na terenie Pleszewa dwie dziuple, w których składowano części ze skradzionych samochodów. Do demontażu przygotowane były ponadto cztery pojazdy. – Samochody w większości luksusowych marek kradzione były przeważnie na terenie Niemiec, Włoch i Czech. Kilka aut zostało skradzionych na terenie Poznania i Kalisza – ujawnia jeden z pleszewskich policjantów zajmujący się przestępczością samochodową. – Były to głównie bmw, audi, mercedesy i volkswageny. Wartość większości ciętych pojazdów przekraczała 100 tysięcy złotych, a w jednym przypadku nawet 370 tysięcy. Sporządzenie wykazu zniszczonych w ten sposób aut zabrało policjantom kilka miesięcy.
Musiano powołać biegłego, który identyfikował części i podzespoły. W sumie podejrzanemu o paserstwo mieszkańcowi Pleszewa udowodniono pocięcie 51 aut, w okresie od maja 2007 roku do lutego 2010 roku – wylicza policjant.
Wartość skradzionych samochodów prokuratura ocenia na kwotę 3.799.000 złotych. W śledztwie Zbyszko B. nie ujawnił prokuratorom, kto dostarczał mu kradzione auta, dlatego nikt inny nie zasiądzie obok niego na ławie oskarżonych. – Podejrzany zeznał, że nie miał świadomości o tym, że samochody pochodziły z przestępstwa – mówi szef pleszewskiej prokuratury Antoni Ulatowski. – Nie wyjaśnił też pochodzenia czterech samochodów, które zostały zabezpieczone w miejscu, gdzie składowane były części z pociętych już aut. Za paserstwo w odniesieniu do mienia znacznej wartości, grozi mu od roku do 10 lat pozbawienia wolności – dodaje Ulatowski.
Szef pleszewskich śledczych zaznacza, że prokuratura od samego początku chciała zatrzymać Zbyszka B w areszcie, ale ten skutecznie wymykał się organom ścigania i w konsekwencji uniknął krat. W lutym ub. roku policjantom nie udało się go zatrzymać..., bo zwiał im sprzed nosa. – Ucieczka znanego pasera, to plama na honorze kryminalnych – mówi jeden policjantów, który kilkakrotnie uczestniczył w zatrzymywaniu Zbyszka B. – Przecież znali go doskonale i wiedzieli, że będzie próbował uciec zki wszelką cenę – przekonuje.
Kiedy przyszli po niego na ulicę Podgórną, gdzie mieszkał wraz z żoną i dzieckiem był w domu. Zapukali do drzwi, powiedzieli, że są z policji i poprosili o otwarcie. Zbyszko B. odpowiedział, że tylko coś na siebie włoży i zaraz otworzy im drzwi. Dopiero po chwili zorientowali się, że mężczyzna ,,coś kombinuje’’. Jeden z kryminalnych podbiegł do okna z drugiej strony domu, ale Zbyszko B. był już daleko od zabudowań. Zniknął, jakby zapadł się pod ziemię. Rozpoczęły się na szeroką skalę poszukiwania pasera.
Więcej w "Gazecie Pleszewskiej''
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?