Najważniejsza piłkarska impreza
W Katarze dobiegają końca piłkarskie mistrzostwa świata. Reprezentacja Polski na mundialu rozegrała cztery mecze. Drużyna Czesława Michniewicza w 1/8 finału musiała uznać wyższość Francji. Biało-czerwonych w porównaniu z poprzednimi imprezami na miejscu wspierała stosunkowo nieliczna grupa kibiców. Wśród szczęśliwców znalazł się pochodzący z Chocza Piotr Wegner.
Do Kataru wyruszył z warszawskiego Okęcia. Po ponad pięciogodzinnym locie zameldował się w Dosze. Stolica kraju wita gości wysokimi temperaturami. Minimum 30 stopni Celsjusza to norma. Na szczęście już około 16 zapada zmrok i upał staje się mniej dotkliwy. - Mieszkałem w hotelu położonym przy samej Zatoce Perskiej, więc bryza morska powodowała, że było dość przyjemnie - mówi Piotr Wegner.
Na ulicach od razu można dostrzec symbole piłkarskich mistrzostwa świata. Na niemal każdym budynku widoczne jest logo mundialu, wieczorami na fasadach migają flagi państw biorących udział w rozgrywkach, wszechobecne są sylwetki największych gwiazd, w tym naszego Roberta Lewandowskiego. Na każdym kroku można spotkać wolontariuszy, policjantów, służby. Wszyscy gotowi do pomocy. Tłumaczą jak dotrzeć na stadion, jak najszybciej dojść do metra.
- Czuć, że odbywa się tutaj ważna piłkarska impreza. Wszędzie widać kibiców, którzy przyjechali z różnych stron świata. Atmosfera jest nie do opisania. Przed każdym meczem na płytę boiska wjeżdżał ogromny złoty puchar. Była muzyka, fajerwerki. Już sama ta krótka uroczystość robiła wrażenie
- mówi Piotr Wegner.
Brytyjskie derby i futbol jak religia
Nad Zatoką Perską spędził cztery dni. W tym czasie z wysokości trybun zdołał obejrzeć dwa spotkania. Na przystawkę brytyjskie derby, czyli pojedynek Anglii z Walią. Podopieczni Garetha Southgate'a pewnie wygrali 3:0 i przypieczętowali awans do kolejnej rundy. Rywale musieli wracać do domu. - Bardzo ciekawy mecz. Dużo działo się na boisku. Na trybunach, podobnie jak na zielonej murawie, dominowali Anglicy, chociaż trzeba oddać Walijczykom, że również dzielnie wspierali swój zespół - opowiada Piotr Wegner.
Dzień później przyszedł czas na danie główne - mecz Polski z Argentyną. Jak wszyscy doskonale pamiętamy dla obu ekip było to bardzo ważne spotkanie. Przegrana mogła kosztować przedwczesny powrót do domu.
- Atmosfera była gorąca przed, jak i w trakcie meczu. Na trybunach ponad 44 tysiące widzów, z czego 42 to fani Albicelestes. My, Polacy, byliśmy rozproszeni, w zasadzie nie było nas widać. Piłka nożna jest dla Argentyńczyków jak religia. Cały stadion śpiewał, huczał, a gdy Messi przeprowadzał błyskotliwą akcję, składali mu pokłony. Nasza reprezentacja, niestety, grała słabo i to dało się odczuć wśród kibiców. Nie było widać ducha walki, wiary w zwycięstwo
- opowiada.
Polskie nerwy
W końcówce spotkania awans biało-czerwonych wisiał na bardzo cienkim włosku. Liczyliśmy bramki, kartki, modliliśmy się, żeby Wojciech Szczęsny nie dał się zaskoczyć. - Było bardzo nerwowo. Argentyna kilka razy była blisko strzelenia nam trzeciego gola, mecz Arabia Saudyjska - Meksyk przedłużał się. Skończyło się to dla nas szczęśliwie, bo niemal cudem wyszyliśmy z grupy, więc i nastroje kibiców po spotkaniu też były lepsze niż w trakcie meczu - podkreśla Piotr Wegner.
Pieczona lama
To była jego pierwsza wizyta w kraju arabskim i ma nadzieję, że nieostatnia. W Katarze od razu rzuca się w oczy architektura. Nowoczesne budynki wkomponowane w Zatokę Perską prezentują się nader okazale. - Widać, że jest to jedno z najbogatszych i najbezpieczniejszych państw na świecie. Wszystko jest dopracowane, jest czysto. Kibice bawią się. Nikt nie robił problemów, że trzeba mieć zakryte ramiona czy kolana. Wszyscy chodzili luźno ubrani, nikt nie zwracał na to uwagi - dzieli się wrażeniami. Kuchnia bardzo bogata w mięso. Arabowie nie jedzą wieprzowiny, więc dominuje drób, wołowina czy cielęcina. Wszystko doprawione orientalnymi przyprawami.
- Z nowości to zjadłem... pieczoną lamę podawaną z ryżem. Bardzo dobra. Polecam
- śmieje się Piotr Wegner.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Z Kataru wrócił z bagażem pięknych wspomnień, niezapomnianych wrażeń oraz marzeniem o... powtórce za cztery lat. - Chyba pragnieniem każdego kibica jest wyjazd na mistrzostwa świata. Mi się udało. Atmosfera, pobyt, to wszystko jest nie do opisania. Wrażenia są niesamowite. To była pierwsza tak duża impreza sportowa, w której wziąłem udział - mówi. Teraz Piotrowi marzy się wyjazd na kolejny mundial, który w 2026 roku zorganizują: Kanada, Meksyk i USA.
Polub nas na FB
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?