Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szermierz Marian Sypniewski opowiedział o olimpijskiej przygodzie, najtrudniejszej walce i egzotycznym jedzeniu

Damian Cieślak
Na zaproszenie Centrum Kształcenia i Wychowania OHP do Pleszewa przyjechał Marian Sypniewski. Spotkanie z dwukrotnym medalistą olimpijskim odbyło się w "Kasynie"

Gościa przywitał dyrektor CKiW OHP w Pleszewie Krystian Piasecki. Spotkanie zorganizowano w ramach ,,Klubu Olimpijczyka" działającego w placówce. - Dzięki temu projektowi chcemy Wam przybliżyć wybitnych polskich sportowców, rekordzistów świata, rekordzistów Europy. Chcemy, abyście znali ich nie tylko z ekranu telewizora, ale również mieli okazję posłuchać, co ciekawego mają do powiedzenia. Medal olimpijski nie bierze się z niczego, za tym stoi bardzo ciężka, pełna wyrzeczeń praca. Druga płaszczyzna naszych działań, to wszystko to, co będziemy robić w ramach zawodów sportowych, w zakresie krzewienia idei olimpijskiej - mówił dyrektor Krystian Piasecki.

Gość - Marian Sypniewski to utytułowany szermierz. Po olimpijski medal sięgał w Moskwie (1980 r.) i Barcelonie (1992 r.). W obu przypadkach był to brązowy "krążek" wywalczony w turnieju drużynowym florecistów. W ówczesnym ZSRR na planszy towarzyszyli mu: Lech Koziejowski, Adam Robak i Bogusław Zych. 12 lat później w słonecznej Hiszpanii jego partnerami byli: Piotr Kiełpikowski, Adam Krzesiński i Cezary Siess. Barcelona to także najlepszy indywiduwalny występ Marian Sypniewskiego w Igrzyskach Olimpijskich. Dotarł do ćwierćfinału, gdzie przegrał z Kubańczykiem Gregory Gilem i ostatecznie zajął szóste miejsce. Był również na igrzyskach w Seulu, ale tam nasza drużyna uplasowała się na piątym miejsce. Decyzja władz Polski Ludowej o bojkocie igrzysk w Los Angeles odebrała mu szansę na czwarty start w olimpijskim turnieju.

Marian Sypniewski przyszedł na świat 30 kwietnia 1955 r. w Bydgoszczy. Jest absolwentem tamtejszego Zespołu Szkół Budowlanych. Jest 3-krotnym mistrzem Polski w konkurencji indywidualnej i 6-krotnym w drużynowej floretu. W Hamburgu (1978 r.) wspólnie z kolegami sięgnął po tytuł mistrza świata. 15 lat później drużynowa rywalizacja przyniosła mu kolejny brązowy medal. Tym razem gospodarzem mistrzostw świata było Essen. Zespołowe sukcesy przedzielił indywidualny triumf. W 1983 r. w Wiedniu zajął trzecie miejsce. Był chorążm sztabowym wojska polskiego, sprawował funkcję sędziego podczas Igrzyska Olimpijskich w Sydney. Działacz Polskiego Komitetu Olimpijskiego i Polskiego Związku Szermierki. Odznaczony złotym i srebrnym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe oraz Brązowym, Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi. Z żoną Urszulą doczekał się dwójki dzieci: Anny i Mchała.

Podczas spotkania opowiadał o różnicach między szablą, szpadą, a floretem. Podzielił się olimpijskimi wspomnieniemi, anegdotami. Aktywny udział w spotkaniu brała pleszewska młodzież.

A teraz oddajemy już głos dwukrotnemu medaliście olimpijskiemu.

O medalach
Na Igrzyskach Olimpijskich debiutowałem w 1980 r. w Moskwie. Miałem wtedy 25 lat. Zdobyliśmy brązowy medal w drużynie. Ten "krążek" jest o tyle cenny, że był pierwszy. Sprawił mi wiele frajdy. Ale bardziej cenię sobie drugi medal, który wywalczyłem w Barcelonie w wieku 37 lat. Moja kariera zbliżała się do końca i to było wspaniałe podsumowanie.

O Wiosce Olimpijskiej
Podczas igrzysk miłe jest to, że spotykamy się z gwiazdami światowego sportu. Wszyscy najważniejsi zawodnicy są w jednym miejscu. Jest możliwość zrobienia pamiątkowych zdjęć. Ja miałem okazję spotkać się m.in. z Muhammadem Ali, Steffi Graf, Michaelem Jordanem.

O Igrzyskach Olimpijskich
Na IO najpierw jeździłem jako zawodnik, później sędzia, a teraz działacz. W Pjongczang byłem po raz 14. na igrzyskach. Była to impreza świetnie zorganizowana. Było bardzo zimno, minus to na pewno małe zainteresowanie zawodami miejscowych kibiców.

Z kolei organizacja IO w Rio de Janeiro wołała o pomstę do nieba. Dzień przed przylotem części ekipy sprawdzaliśmy, czy wszystko jest w porządku. I było. Następnego dnia przyjechali zawodnicy i okazało się, że w pokojach jest pusto. Przez noc zniknęło cały wyposażenie. Te pokoje były brudne. Siatkarze przyszli do nas po środki czystości, chcieli umyć okna, bo przez brudne szyby słońce nie docierało do pokojów.

Australijczycy byli jedną z pierwszych ekip, która przyjechała do Rio. Musieli tydzień spędzić w hotelu, bo pokoje jeszcze nie były gotowe. Wrócili po tygodniu, w pierwszym dniu ich pobytu włączono alarm przeciwpożarowy. Przyjechała straż, ale nigdzie się nie paliło. Gdy Australijczycy wrócili do pokojów, okazało się, że zostali okradzeni przez tych strażaków.

O najtrudniejszej walce

W 1978 r. w półfinale MŚ turnieju drużynowego walczyłem z reprezentantem ZSRR. Jeśli wygram ostatnią walkę, to wchodzimy do finału. Przegrywałem już 1:3, później 2:4, a walczy się do 5 punktów. "Wyciągnąłem" na 4:4 i udało mi się zadać to zwycięskie trafienie. W finale wygraliśmy z Francją. Jednak historia lubi się powtarzać. Dwa lata później, IO w Moskwie. Ta sama sytuacja. Półfinał i walczę z tym samym zawodnikiem. Jest 4:4 , tym razem jednak ostatnie trafienie zadał przeciwnik. Rosjanie awansowali do finału, a nam pozostało walczyć o trzecie miejsce, na szczęście skutecznie.

O podróżach

Dzięki uprawianiu sportu zwiedziłem cały świat i to za darmo. Mało tego jeszcze mi płacili żebym jechał. Nie byłem jedynie na Antarktydzie i Arktyce, bo tam nie rozgrywa się zawodów. Dzięki wyjazdom nauczyłem się trzech języków: rosyjskiego, angielskiego i francuskiego. Sport daje pewność siebie, wiarę w to że można przenosić góry.

O nietypowym jedzeniu

Podczas IO W Seulu w stołówce, która znajdowała się w wiosce olimpijskiej w jednym momencie mogło wyżywić się 2,5 tys. osób. Wchodziliśmy do niej, braliśmy tacę i każdy wybierał sobie to, na co miał ochotę. I pewnego dnia usiedliśmy w większej grupie. Słuchaliśmy opowieści Zenona Jaskuły, który wspólne z kolegami z kolarskiej drużyny wywalczył dla Polski pierwszy medal podczas koreańskich igrzysk. W pewnym momencie zauważyłem, że wszyscy dziwnie mi się przyglądają. Nie wiedziałem, o co chodzi. Pytam się kolegów, czy jestem brudny na twarzy? Odpowiadają, że nie i nadal się smieją. Pierwsze danie, drugie, i cały czas czuję, że coś jest nie tak. Jak wszystko zjedliśmy, pytam się w końcu o co chodzi? Kazali mi podejść do bufetu i sprawdzić co zjadłem. Okazało się, że skonsumowałem psa.

W każdym kraju, w którym jestem po raz pierwszy, staram się zjeść coś nietypowego, coś czego nie zjem w Polsce. Jadłem ślimaki, ośmiorniczki. W Azji zaprosili nas na egzotyczne jedzenie. I tam na liściu palmowca była odrobina szarańczy z rusztu, trochę mróweczek z rusztu, i najważniejsze, najsmaczniejsze przysmażone białe larwy.

Miałem przyjaciela, który wszędzie, gdzie pojechał najchętnie jadłby schabowego z kapustą. Pewnego razu w Hiszpanii byliśmy na korridzie, zgłodnieliśmy i poszliśmy do restauracji, zamówiliśmy hiszpańską specjalność, czyli... bycze jądra. Ja dostałem dużą porcję, kolega mniejszą. Oburzony, że za taką samą cenę ma dużo mniej jedzenia, woła kelnera i pyta się czym jest spowodowana taka dysproporcja w naszych posiłkach? A kelner na to: wie pan jak to jest: raz pada byk, raz torreador...

O cechach szermierza
Najważniejsza w szermierce jest szybkość, refleks. Ułamki sekund decydują, czy zada się trafienie. Wszystko jest wyćwiczone. Ja tytuł mistrza świata zdobyłem po 11 latach ciężkiej harówki, gdzie często na treningu celowałem w 50-groszową monetę, żeby ta ręka precyzyjnie trafiała w pole punktowe.

Marian Sypniewski o bojkocie IO w Los Angeles

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pleszew.naszemiasto.pl Nasze Miasto