Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Święta w PRL-u. Jeden karp na rodzinę z jednym dzieckiem

Irena Kuczyńska
Święta w PRL-u
Święta w PRL-u Archiwum
Pod koniec lat 70. w kolejkach przed Bożym Narodzeniem Polacy spędzali prawie 100 minut dziennie. W 1980 roku na 30 000 mieszkańców miasta i osób ze wsi zatrudnionych w Pleszewie, wojewoda kaliski przydzielił 5650 kg karpia

Podniesienie cen żywności przed świętami Bożego Narodzenia pozbawiło Władysława Gomułkę stanowiska I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Było to w roku 1970. Mimo 25 lat wmawiania Polakom, że Boga nie ma a religia jest ,,opium dla ludu’’ ludzie chcieli świętować Boże Narodzenie i to tradycyjnie, z choinką, opłatkiem i suto zastawionym stołem.
Kiedy 20 grudnia 1970 roku Edward Gierek przejmował władzę w Polsce, dobrze wiedział, że jeśli ludzie mają uwierzyć, że ,,Polska będzie rosła w siłę a ludzie będą żyli dostatniej’’, trzeba zadbać o wędliny, mięso i ryby na świąteczne stoły.

W grudniu 1972 roku prasa donosiła, ,, że rząd postanowił nabyć we Włoszech, Austrii, Wielkiej Brytanii i RFN produkty żywnościowe ale też tkaniny na suknie wieczorowe, peruki, zegarki szwajcarskie, wyroby złotnicze libańskie’’.Problemem były pieniądze. Zarobki w Polsce wynosiły 2500 zł miesięcznie a za kg pomarańczy trzeba było zapłacić 40 zł, kg szynki nawet 90 zł.

Z danych zbieranych przez utworzony właśnie Ośrodek Badania Opinii Publicznej wynikało, że tylko co drugi dorosły Polak mógł liczyć na prezent pod choinkę. Najczęstszym prezentem były kapcie, szaliki, czapki, buty, przybory do golenia, bielizna. Jedynie 2 procent Polaków otrzymało pod choinkę książki. Trzeba dodać, że dobre książki w tym ,,Kuchnia Polska’’ czy Trylogia Henryka Sienkiewicza kupowało się spod lady. Kwitł handel wymienny. Ja pani mięso, pani mi książkę lub odwrotnie.

Ten sam OBOP też donosił, że Polaków nie dało się zlaicyzować. W 1975 roku 99 procent Polaków zasiadło przy wigilijnym stole, a 90 proc. dzieliło się opłatkiem, w tym większość zdeklarowanych ateistów. O północy cała Polska szła na Pasterkę.

Już rok później, kiedy okazało się, że kraje kapitalistyczne i banki zachodnie przestały tak ochoczo kredytować władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, zrobił się problem. W 1979 roku w grudniu Mieczysław Rakowski - członek KCPZPR odnotował, że ,,sytuacja na rynku jest fatalna, ludzie są wściekli, brakuje nie tylko mięsa ale i innych produktów. Sytuacja się pogarszała, jeśli w 1971 roku Polak spędzał w kolejkach sklepowych po podstawowe produkty 73 minuty, to pod koniec dekady, ponad 100 minut.W połowie lat 70. powracała codzienna walka o towary , dobrze znana z lat 50. i 60. Na szczęście większość Polaków, w tym pleszewian, miała krewnych na wsi, dlatego święta nie były biedne.

Pleszewianie radzili sobie, jak mogli. Na działkach hodowano świnie, kury, króliki. Niektórzy hodowali nutrie. Ich mięso połączone z boczkiem wystanym w sklepie lub kupionym z świniobicia na wsi, pozwalało wyprodukować w domu pyszną kiełbasę. Z mięsa nutrii robiono też pasztety. Pod choinką były kubańskie pomarańcze. Po jednym dla każdego dziecka. I trzeba było się dzielić z wszystkimi członkami rodziny.

Jeśli chodzi o prezenty, to dzieci cieszyły się z wszystkiego. Wymarzone lalki, klocki, samochody, słodycze otrzymywały tyko pod choinkę i ewentualnie na imieniny.W domach rozbrzmiewały kolędy, rodzina, znajomi, gromadzili się przy choince i śpiewali. Telewizory upowszechniły się w latach 70. i nie nadawano programu przez całą dobę. Nie było też kolęd.Tych słuchano z Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Podobnie jak wieści ze świata.

W roku 1980 , czyli po podpisaniu Porozumień Sierpniowych i zarejestrowaniu NSZZ Solidarność, związek upomniał się o lepsze zaopatrzenie sklepów przed Bożym Narodzeniem. W książce Edwarda Kubisza ,,Solidarność Ziemi Pleszewskiej 1980 - 1990’’ na str. 97 czytamy. ,,Miasto i Gmina Pleszew otrzymała limit przydziału ryb na Wigilię (1980 r.) wyrażający się liczbą 3650 kg (na 30 tys. mieszkańców, bo w pleszewskich firmach pracowali mieszkańcy powiatu). Na skutek interwencji władz miasta oraz Solidarności, limit zwiększono o 2000 kg. Naczelnik MiG zwołał naradę. Postawiono wniosek, aby zakłady, które w ub. roku dostały ryby, w tym roku ich nie dostały.’’. Jednak wskutek interwencji związkowców ryby dano wszystkim tym, którzy mieli rodzinę i minimum jedno dziecko. Kawalerowie i bezdzietni musieli obejść się smakiem.

Rok później święta Bożego Narodzenia były obchodzone już w stanie wojennym.
Po ulicach jeździły policyjne suki. Po 22.00 nie wolno było poruszać się po mieście. Aby wyjechać na święta do rodziny, trzeba było załatwić sobie w magistracie specjalną przepustkę. Nie wszyscy takie przepustki dostawali. W te święta szczególnie nasłuchiwano wiadomości nadawanych przez radio Wolna Europa. O internowanych, o zabitych w kopalni Wujek. Wielu młodych mężczyzn powołano do ZOMO (Zmechanizowane Oddziały Milicji Obywatelskiej) czy ROMO . Nie zawsze byli tam z własnej woli. Chodzili po ulicach miast i ,,pilnowali porządku’’.Rok później, 17 grudnia 1982 roku w dziale socjalnym w Fabryce Automatów Tokarskich (dziś Famot SA) rozdano pracownikom kartki na karpie. Trzy dni później ruszyła sprzedaż karpia. Pracownik z jednym dzieckiem otrzymał karpia o wadze 860 g za 247 zł.
31 grudnia 1982 roku stan wojenny zawieszono. Jednak biedne i siermiężne święta były do roku 1989, kiedy to wolny rynek urozmaicił świąteczne stoły.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto