Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pleszewianin jedzie rowerem z Mazur do Pleszewa

Irena Kuczyńska
Irena Kuczynska
Trzy dni zajęła Czesławowi Bandzwołkowi podróż z Olsztynka na Mazurach do rodzinnego Pleszewa. Jechał przez Syberię

Kiedy witaliśmy Czesława Bandzwołka przy drogowskazie na ul. Propopowskiej, nie było widać po nim zmęczenia i przejechanych 350 km. Opalony, uśmiechnięty, szczęśliwy wskoczył na rower i pojechał do Rynku, żeby zrobić sobie zdjęcie przy popiersiu króla Przemysława II. Żartował: Czesław Przyjechał do Przemysława.

Potem na podwórku rodzinnego domu przy ul. Ogrodowej opowiadał o wrażeniach z podróży. Wyjechał w poniedziałek o 5 rano, w środę o 15 był w Pleszewie. W notesiku miał pieczątki z trasy m.in. z Grunwaldu, ze sklepu w wiosce Syberia, z Izbicy Kujawskiej, z Konina, Grodźca, Chocza. Ostatnia pieczątka była nasza czyli ,,Gazety Pleszewskiej’’.
- Skończyłem 70 lat i chciałem sprawdzić, czy jeszcze mogę – tłumaczył Czesław, kiedy pytaliśmy go, dlaczego jechał rowerem, skoro są inne środki lokomocji.
Mówił, że przypadkowo spotkani po drodze ludzie, okazywali mu sympatię. – W motelu pod Włocławkiem spałem za darmo, a w Grodźcu kiedy prosiłem w sklepie o pieczątkę, jedna pani poczęstowała mnie gotowanymi jajkami i kurę chciała zabić, ale ja się śpieszyłem do Pleszewa, przecież na mnie czekaliście– mówił Czesław.

Na rogatkach miasta czekał Edwin Andrzejczak, Grażyna i Romek Lisowie z transparentem Kocham Pleszew od Tadzia Żychlewicza Juniora.
Życie Czesława Bandzwołka to jedna wielka przygoda. Wynikało to z opowieści jego oraz przyjaciół .Urodził się w ,,domu u Malinowskiego’’ przy Sienkiewicza , który został zburzony, kiedy przebijali ulicę L. Kaczyńskiego. W 1955 ojciec wybudował dom przy Ogrodowej z cegły poniemieckiej przywiezionej z Wrocławia.
Smak wódki poznał kiedy miał 12 lat. – Klienci ojca w warsztacie wysłali mnie do Biskupa po wódkę i za resztę kazali kupić cukierki. – Biskup nala ł mi wódki  mówi Czesław.

W tym samym czasie razem z Jasiem Naroszem i Adamkiem (nie Marianem) postanowili uciec z domu do Czechosłowacji. Dotarli do Zakopanego, gdzie zatrzymała ich milicja. – Mamy musiały nas odebrać i pokwitować. Potem dostaliśmy po tyłku – wspomina Czesław.
W latach 80.XX w. przyszedł w jego życiu czas pielgrzymek. Cztery razy szedł pieszo do Częstochowy: dwa razy z Gniezna, raz z Poznania i raz ze Świnoujścia. W tej ostatniej Romek Lis towarzyszył mu maluchem, załatwiał mu jedzenie i spanie.

Czesław mówi, że kiedyś Pleszew był miastem wesołych ludzi. - Na Sienkiewicza 33 Jenerowicz sprzedawał trumny. Pracownik ojca niejaki Guździoł wykonał rysunek diabła z widłami i napisem: Mam Cię! Podpici koledzy kładli się do trumny, obok stawiano obrazek diabła, przechodnie stawali przed witryną i pękali ze śmiechu – mówił Czesław.
Opowieść o tym, jak bawiono się w Pleszewie w lokalu Babci Rebelkowej zostawiamy na EX-TRA wydanie ,,Gazety Pleszewskiej’’ na Dni Pleszewa.

Pleszew.naszemiasto.pl - dołącz do naszej społeczności w portalu Facebook

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pleszew.naszemiasto.pl Nasze Miasto