Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nawoja i Nejsi - konie Leszka Grześkowiaka gwiazdami plebiscytu Psy, koty i inne istoty

Irena Kuczyńska
Nawoja i Nejsi - laureatki Plebiscytu Psy, koty i inne istoty
Nawoja i Nejsi - laureatki Plebiscytu Psy, koty i inne istoty Leszek Grześkowiak
Nawoja i Nejsi - matka z córką, zdobyły II miejsce w naszym plebiscycie. Należą do Leszka Grześkowiaka, który oprócz koników polskich ma też klacz Jawatę

Nawoja i Nejsi czyli matka z córką zdobyły drugie miejsce w plebiscycie ,,Gazety Pleszewskiej’’ Psy, koty i inne istoty. Okolicznościowy dyplom oraz ufundowany przez lekarza weterynarii Zbigniewa Rodka oraz talon o wartości 100 zł na jedzenie do koników odebrała żona Leszka Grześkowiaka z Kowale-wa, który konie kocha od dziecka.
Miłością do nich zaraził go dziadek Janek, który - jak wspomina wnuk- woził zawsze wszystkich bryczką.
On sam zaczął jeździć konno na Baranówku, kiedy miał 12 lat.

To tam rodzice kupili mu pierwszą klacz imieniem Lizbona. – Sam ją zajeździłem, miałem wtedy zaledwie 14 lat – wspomina pan Leszek. Robił przy niej wszystko, przed lekcjami w szkole karmił, po lekcjach czyścił. Do dziś pamięta, jak koń rżał na jego widok. 5 lat później konia sprzedał. Ale tęsknota pozostała.

W 2011 roku, już po ślubie, postanowili z żoną, że kupią konika polskiego. Była to Nawoja z prywatnej hodowli w Rasz-kowie. Nic nie umiała, ale szybko się uczyła. Teraz chodzi w zaprzęgu, można też jeździć na niej wierzchem. Nawoja jest też matką. Zaźrebiona przez superogiera Marsa, 7 miesięcy temu wydała na świat Nejsi. Mars ze Stropieszyna jest też ojcem Gai, konika polskiego Natalii Kosińskiej, który też uczestniczył w plebiscycie. Napiszemy wkrótce o Gai w ,,Gazecie Pleszewskiej’’.

Nejsi to pupilka Mai, 5 - letniej córeczki państwa Grześ-kowiaków. – Jeździ na niej wierzchem, albo w bryczce – cieszy się pan Leszek. Razem z Nawoją bywa on na dożynkach i innych imprezach, gdzie są dzieci. Zarówno on jak i jego koń lubią styl i jazdę western.

Pan Leszek ma jeszcze jednego konia. Dwa lata temu od Moniki Klauzy dostał Jawatę. Klacz stała na Baranówku w stajni Michała Michalaka a Monika nie mogła się nią zajmować, bo wyjechała do Włoch. Postanowiła oddać 23 - letniego konia w dobre ręce. I znalazła Leszka Grześkowiaka, który chętnie się nim zaopiekował.

Konie to nie tylko przyjemność wynikająca z jeżdżenia po polach i lasach. Jest to też obowiązek. Żona Leszka się śmieje ustawiając mężowskie priorytety: żona, dziecko potem konie. Codziennie rano przed pójściem do pracy trzeba wejść do stajni, oprzątnąć zwierzęta, nakarmić, podścielić nową słomę.

Po południu koniki wypuszczane są na padok, gdzie sobie biegają. Nie mogą, niestety, biega razem.
Kiedy przyszła na świat Nejsi, Nawoja broni swej młodej przed Jawatą. Do tej pory ją karmi, mimo iż konik już zjada siano.Pan Leszek ma szczęście, bo w opiece nad końmi może liczyć na swoich rodziców, którzy pomogą przy koniach wtedy, kiedy jego nie ma w domu. Konie przywiązują się do ludzi. – Kiedy słyszą głos Leszka, cieszą się, wydając odgłosy radości – mówi Kamila żona pana Leszka.

Kiedy Nejsi widzi małą Maję, natychmiast do niej biegnie. A Maja wcale konia się nie boi. Koniki pana Leszka służą mu do rekreacji. Jak mówi żona, nie chce on uczestniczyć w zawodach, w skokach, w wyścigach.
– Jest to hobby rekreacyjne. Leszek chciał mieć dwa koniki polskie, bo zaprzęg złożony z dwóch koni do bryczki jest ładniejszy i można sprawiać radość dzieciom przy przewożeniu – mówi żona pana Leszka, która też zdążyła pokochać konie swojego małżonka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto