Czekoladki, paczkę kawy, czasem rajstopki, obowiązkowo goździk i buziak od prezesa otrzymywały 8 marca panie zatrudnione w tzw. gospodarce uspołecznionej, w urzędach, szkołach, fabrykach. Było to w poprzedniej epoce, kiedy wszystkie te dobra, z wyjątkiem goździka, były towarem deficytowym, kupowanym na kartki albo spod lady.
– Ale i tak było miło – twierdzą pleszewianki, których czas aktywności zawodowej przypadł na lata PRL. Wszystkie chodziły do Dwójki, większość do tej samej klasy. Tworzą klub Wrzos. Krystyna Tuczyńska w latach 70. pracowała w Cechu Rzemiosł Różnych. – Zawsze na dużej sali było przyjęcie dla pracownic oraz żon rzemieślników, czasem było kawowe a bywało też kiełbasiane. Pamiętam, że kiedyś były zaproszone nawet striptiserki, ale panowie nas nie dopuścili, bo oni z nami się gościli. Pamiętam też skrzynki wódki – mówi pani Krystyna.
Maria Korzeniewska pracowała w kilku firmach. W latach 60. w Miejskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej, gdzie było bardzo skromnie – kawka, kwiatek, ciastko. Potem w Pleszewskim Przedsiębiorstwie Remontowo – Budowlanym było inaczej. – W przeddzień panowie dawali pieniądze ,,z funduszu’’ i mówili: Ania, leć po kwiatki i roznieś po biurach – mówi pani Maria. W latach 80. pracowała w KPPL Las. – Były rajstopki, ale też je panie po biurach rozniosły. W 1986 dostałyśmy wałek firanki, pocięłyśmy po równo i każda miała kawałek firanki na Dzień Kobiet. Panowie w tej firmie się nie sprawdzali – wspomina Maria Korze-niewska.
Danuta Andrzejewska od 1973 roku była zatrudniona w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Handlu Wewnętrznego jako sprzedawczyni. – Panowie z zarządu przynosili nam do sklepu po goździku, czasem dodawali apaszkę z mila-nowskiego jedwabiu, czasem rajstopy. Była kolacja, bo łączyli DK z Dniem Handlowca, panowie lali winko, było miło – wspomina. Krystyna Baszyńska pracowała w latach 70. w MPGK. – Zapraszano nas do świetlicy, gdzie była kawa, herbata, ciasteczka i przy każdym talerzyku leżał goździk. Była też koperta z niewielkimi pieniążkami, potem został już tylko goździk – mówi pani Krystyna.
Jej siostra Wanda Gro- chowicka od 1990 roku pracowała na pół etatu w MPGK.
– Prezesem był Jan Rowecki. Przychodził do każdej pani z kwiatkiem, kopertą (50 zł), była kawa, ciasto, panowie byli mili i serdeczni.
Panie mówią, że w niektórych pleszewskich firmach kobiety musiały kwitować odbiór kwiatków, czy prezentów. W niektórych firmach były imprezy tańcujące, gdzie panowie tęgo popijali ,,za zdrowie pań’’.
Wszystkie moje rozmówczynie były kobietami pracującymi. – Jak wam się udawało łączyć pracę z prowadzeniem domu?
–Wandzie Grochowickiej pomagała mama, a kiedy poszła na swoje, dzieci były samodzielne. Krystynie Baszyńskiej też pomagała mama, poza tym mąż miał zakład krawiecki i był obok. – Ale obiad gotowałam dzień wcześniej. Danuta Andrzejewska mówi, że wstawała o 5 rano, gotowała obiad i na 10.00 ,, w te pędy do sklepu’’. Wracała ok. 19.00, jak sklep posprzątały.
Co myślą o kobietach w polityce? – Jest ich za mało, powinno być więcej, bo są bardziej odpowiedzialne, przebojowe, nieprzekupne – mówią panie. Jeśli chodzi o Dzień Kobiet, to ich zdaniem mogłoby go nie być.
– I tak to święto mają mężczyźni, bo świętują zwykle z kobietami.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?