Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

9.03.2007 - UŻYWANE NIE ZNACZY GORSZE - Moda na lumpeksy

Joanna Małecka, Anna Skoczek
W Szamotułach otwarto kolejny sklep z używaną odzieżą. Nowe centrum przyciągnęło tłumy mieszkańców. Czego tak naprawdę szukamy w second-handach? Ciekawych krojów, modnych kolorów i oryginalności.

W Szamotułach otwarto kolejny sklep z używaną odzieżą. Nowe centrum przyciągnęło tłumy mieszkańców. Czego tak naprawdę szukamy w second-handach? Ciekawych krojów, modnych kolorów i oryginalności. Kiedyś ubieranie się w ciuchlandach było obciachem. Teraz namawiają do tego projektanci i styliści, którzy sami szukają tam inspiracji.

Na Rynku w Szamotułach są conajmniej dwa sklepy z używaną odzieżą. Ruch jest niewielki. Większość wstydzi się kupować w lumpeksie. Że lepiej wydać 80 złotych na nową bluzkę. – Chodzimy zawsze z koleżankami do markowych sklepów. Tam są ładne rzeczy – mówi Anna Kochanowska. – W lumpeksach jest nieprzyjemny zapach. Poza tym nigdy nie ma tam nic ładnego. Same szmatki. Nic bardziej mylnego.
Gwiazdy w "lumpach"
W ciuchlandzie kobiety przechodzą od wieszaka do kosza z ubraniami. Potem zaraz do przymierzalni. – Chętnie ubieramy się w takich miejscach – mówi Iza i Joanna. – Można znaleźć tutaj swój styl. Cieszymy się, że w Szamotułach jest coraz więcej tego typu sklepów. Ubierają się tu całe rodziny i to jest fajne.
Gwar, śmiech i godziny przebierania w stertach ubrań. Bluzki, spodnie, płaszcze, kurteczki dla dzieci, koszule - wszystko za bezcen. Podczas radosnej krzątaniny inni ludzie zaglądają przez okna. Dziwią się. Niektórzy uważają, że takie sklepy to obciach. Na szczęście z roku na rok zmienia się podejście do lumpeksów. W second handach można spotkać członków wszystkich grup społecznych - starsze panie szukające sposobu na jak najtańsze ubieranie się, młodzież szkolną, przedstawicieli buisness class, stylistów studiów fotograficznych, czy gwiazdy show buisnessu. Do zaopatrywania się w lumpeksach przyznają się otwarcie m.in. Kayah, Reni Jusis i Maciej Rock. I chociaż w Polsce moda na ciuchlandy raczej kuleje za granicą to standard. W Paryżu czy Londynie można się w ekskluzywnych butikach z używaną odzieżą. Są chętnie odwiedzane przez muzyków, aktorów i modelki. Madonna czy Gwyneth Pathrow to tylko przykłady. Ba, nawet polecają je projektanci. I nie ma w tym nic obciachowego.

Biedni się wstydzą?
W Polsce, w dużych sklepach, można znaleźć ciuchy z Niemiec, Anglii, Szwecji czy nawet USA. Zanim pojawią się na wieszakach muszą być wyprane i zdezynfekowane. Takie zabiegi wykonywane są zwykle w hurtowniach, które sprzedają ubrania. Oprócz używanych można kupić tez nowe rzeczy. Najczęściej są to końcówki kolekcji. Witold Hadyniak przywoził rzeczy z Niemiec. Zawsze pachnące, nie drogie i stylowe. – Bywało tak, że musiałem kilka razy dziennie zmieniać wystawę. Ludzie wchodzili i ściągali ciuchy z manekinów. Miałem takie marki jak: versace, calvin klein, levi's, big star – przyznaje sprzedawca. – Zauważyłem też że w second-handach najczęściej ubierają się ludzie z dużych miast albo tacy, którzy dobrze zarabiają. Potwierdzają to styliści. – Rzeczywiście. Ludzie, którzy mniej zarabiają wstydzą się kupować w ciuchlandach – wyjaśnia Paulina Kurniczak, stylistka. – Wolą wydać na jedną rzecz 100 złotych zamiast za tą samą cenę ubrać się od stóp do głów. A w tego typu sklepach nie ma nic złego. Po prostu trzeba wiedzieć gdzie i jak szukać. Sama kupiłam sobie kilka rzeczy w lumpeksie i jestem z nich bardzo zadowolona.
Według najnowszych raportów dotyczących badania rynku z 2006 roku ponad 40 procent Polaków kupuje w lumpeksach, w tym połowa robi to często. Dla porównania w 1999 ten odsetek wynosił 28 procent.

Wielkie sieci
Rynek sklepów z używaną odzieżą kieruje się takimi samymi prawami, jak każdy inny. Zauważalna jest więc tendencja do powstawania sieci wielkich marketów z rzeczami z drugiej ręki. Małe sklepiki podupadają.
– Ciężko jest mi utrzymać sklep – mówi Maria Maciarz, właścicielka niewielkiego lumpeksu – Mam mniejszy wybór, ponieważ kupuję mniej towaru. Rzadziej od wielkich "ciuchlandów" całkowicie wymieniam towar.
Tak naprawdę małe sklepy mają niewielką szansę, aby utrzymać się na rynku, chociaż istnieją wyjątki od tej reguły. – Zarabiamy tak naprawdę tylko przez pierwsze dwa dni – mówi Elżbieta Kubiak, współwłaścicielka sklepu z odzieżą używaną – Przez kolejne dni przyciągamy klientów wielkimi wyprzedażami. Pod koniec tygodnia można u nas kupić wszystko za 3 złote.
Mimo, iż w ostatnie dni dokłada się do interesu, to właśnie ta taktyka pozwala utrzymać się na rynku. Totalna wyprzedaż gwarantuje częstą wymianę towaru, większy wybór.
– Odwiedzając nasz sklep regularnie w wybrany dzień każdego tygodnia, dajemy gwarancję, że na wieszakach pojawi się nowy towar – mówi Elżbieta Kubiak.

Jak przyciągać?
Sklepy z używaną odzieżą w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy całkowicie odmieniły swój wygląd. Wchodząc do pomieszczenia, niczym nie odbiega ono od innych sklepów z branży odzieżowe. Rzeczy są posegregowane kolorami, pomieszczenia jasne, dobrze oświetlone. Często są wyposażone w kosze - ponieważ klienci nie wychodzą z dobrych lumpeksów z jedną bluzką.
– Rekordziści zostawiają u nas nawet 600 złotych jednego dnia – mówi Małgorzata Adamczak, pracująca w jednym z sieciowych lumpeksów – Różnica jest taka, że za taką kwotę można ubrać siebie i najbliższych od stóp do głów.
Na wyposażeniu dużych sklepów z odzieżą używaną są nawet przymierzalnie.
– W końcu dobrze jest przymierzyć spodnie, zanim wydam pieniądze – mówi Katarzyna, klientka – Nawet jeśli jest to kwota rzędu 20 złotych – dodaje z uśmiechem.

Nie tylko ciuchy
W lumpeksach można kupić nie tylko ubrania. – Nigdy nie wiemy, co będzie w workach, które dostajemy z hurtowni – mówi Elżbieta Kubiak – Zdarzają się torebki, figurki, zabawki. Raz mieliśmy nawet telefon komórkowy i cyfrowy aparat fotograficzny. Często zdarzają się kosmetyki. Niestety nie cieszą się dużą popularnością.
W sklepach z używaną odzieżą można znaleźć wiele ciekawych rzeczy. Coraz więcej osób przekonuje się do kupowania w sklepach z odzieżą używaną. Czy oznacza to szybkie bankructwo sklepów z markowymi, drogimi ubraniami? – Na pewno nie. Są osoby, które zaopatrują się tylko w firmowych sklepach – dodaje Elżbieta Kubiak – My wychodzimy na przeciw innej grupie klientów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: 9.03.2007 - UŻYWANE NIE ZNACZY GORSZE - Moda na lumpeksy - Wielkopolskie Nasze Miasto

Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto